Luna - czarne szczęście

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Sob paź 05, 2013 20:08 Re: Luna - czarne szczęście

Jeej, wzruszyłam się :1luvu:
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 05, 2013 20:15 Re: Luna - czarne szczęście

O Dionizym nie słyszałam? Chyba, że to taki czarno-biały kocur, coś gdzieś mi się z czymś kojarzy... Ale może to tylko samo imię...

elianka, ja też, a niby koty się nie przywiązują do człowieka, tylko do miejsca! Jasne, a jak my w tym roku wzięliśmy kota na wakacje, to w pół minuty obleciała cały pokój, łazienkę i balkon, obwąchała i na tym się skończyło. Nawet w swoim, pachnącym domem legowisku nie chciała spać, tylko z nami w łóżku <3 a kiedy my wyjeżdżamy, a Luna zostaje, to chodzi po całym domu i pomiaukuje żałośnie, szukając nas. Nie wiem, kto wymyślił taką bzdurę...
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

Post » Sob paź 05, 2013 20:20 Re: Luna - czarne szczęście

Ja nie mam pojęcia skąd wziął się ten mit :roll:

My koty zabieramy ze sobą wszędzie gdzie możemy i zawsze są szczęśliwe o tyle, o ile mogą być z nami. Jak pojechaliśmy w podróż poślubną, to nie było nas dwa tygodnie i zostawiliśmy Guzika u teściów.

Jak wróciliśmy to po kota pojechał sam mąż. Kot go zobaczył, wystartował z kanapy i wskoczył mu na ręce mrucząc. Potem nie chciał zejść przez trzy godziny 8O A jak nas nie było to podobno siedział na parapecie i miauczał :1luvu:
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 05, 2013 20:25 Re: Luna - czarne szczęście

Dlatego ja żałuję, że nie przyzwyczajałam Luny do jazdy samochodem od kociaka - jeździliśmy wtedy tylko na krótkie wycieczki, 1-3 dni, kotka zostawała w domu pod opieką rodziców TŻ. I zawsze potem była wielka radość, jak wracaliśmy, tulenie się, mruczenie, zasypianie na rękach... A niestety będę musiała ją zostawiać, bo jazdę znosi fatalnie. A nie będę jej przecież dwa razy (w tę i z powrotem) w roku wprowadzać w narkozę, bo jedziemy na wakacje... :(
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

Post » Sob paź 05, 2013 20:33 Re: Luna - czarne szczęście

O Dionizym pisała Boo w swoim wątku, niedawno. Był w Opolskim schronisku i w DT. Nic się nie dało zrobić. Nie chciał żyć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naturalnie, że z tym "miejscem" to bajki krasnalkowe. Ja dość często się przemieszczam, oczywiście z kotami. Po przyjeździe oblatują mieszkanie i następnie logują się wszystkie tam gdzie ja jestem. A jak pójdę do innego pokoju się zdrzemnąć, to po niedługim czasie oblegują mnie trzy kocury. I jeszcze się piorą o najlepszą lokalizację. :mrgreen:
Obrazek Obrazek

Koty roznoszą ludziom po świecie światełka. Małe, grzejące płomyczki. Kiedy gasną, wokół robi się ciemno i zimno...
Czy z kotami się idzie przez życie? Skądże! Z kotami przez życie się tańczy!

Nigdy nie wiesz, kiedy dopadnie Cię nienawiść. Nigdy nie wiesz, kiedy spotka Cię przyjaźń.

Villentretenmerth

 
Posty: 2737
Od: Pon sie 27, 2012 17:47

Post » Sob paź 05, 2013 20:38 Re: Luna - czarne szczęście

A może dałoby się ją jakoś przyzwyczaić..?

Ona jeszcze młodziutka jest, szkoda by było.. Np. nie wiem. Na początek wstawiać ją w transporterze do samochodu, potem wozić koło osiedla cały czas uspokajają ( jakie 3 min przejażdżki) i tak stopniowo wydłużać... Nie wiem.

Wiesz, ja miałam w życiu kontakt z 6 kotami, wszystkie nie miały kłopotów z jazdą samochodem. Odkryłam tylko, że w transporterze jedzie im się lepiej na podwyższeniu. Walizka lub karton, na to transporter i to całe przypięte pasem. Tak, żeby kotek dobrze widział, gdzie jedzie :)
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 05, 2013 20:44 Re: Luna - czarne szczęście

O rany, poczytam sobie o nim...

Ha, bo Muszkieterowie potrzebują jeszcze Czwartego Muszkietera! :D a najlepsza lokalizacja to gdzie? :D

elianka, ona dostaje niemal zawału przy 5 minutowej jeździe do weterynarza. Transporter to w ogóle jest zło, ale go jakoś znosi, póki nie wsadzi się go do samochodu. Boję się o nią po prostu - ślini się, dyszy, oczy ma w słup, sierść z niej leci, serduszko bije jak szalone... Większość drogi na wakacje (na powrót dostała częściową narkozę...) przejechała poza transporterem, siedziałam razem z nią z tyłu, była zapięta w szelki i trzymałam ją na smyczce, dodatkowo przypiętej pasami. Płakała strasznie, tak samo, jak i w transporterze. Nie chcę jej męczyć :(
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

Post » Sob paź 05, 2013 20:49 Re: Luna - czarne szczęście

Jeśli chodzi o przyzwyczajanie od małego to nie zawsze tak jest. Moja Elisha odkąd do nas przyjechała pokonała już tysiące kilometrów w samochodzie (a mamy ją dopiero rok) i to w zasadzie od pierwszych dni. Warunki super, ekstra transporterek, zabaweczki w środku, TŻ na tylnim siedzeniu do miziania itp. Mimo to każda podróż to dla niej koszmar. Ona tak po prostu ma. Kiedyś łudziliśmy się, że z każdą nową podróżą będzie lepiej, ale gdzie tam! Natomiast Beniamin to kot idealny do podróży. Ani nie miauknie, po prostu sobie śpi albo obserwuje z transporterka świat.

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 05, 2013 20:50 Re: Luna - czarne szczęście

Kurcze, ale miałam fart...!
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob paź 05, 2013 20:55 Re: Luna - czarne szczęście

Ja już też się nie łudzę, że coś z tego będzie. Widocznie taki jej urok, dlatego jazdy ograniczam teraz tylko do niezbędnych wizyt u weterynarza. Czego bardzo żałuję, bo chciałabym ją brać wszędzie, gdzie jedziemy, nie lubię jej zostawiać samej - ja zawsze bardzo pilnuję godzin posiłków, wiem dokładnie, ile jej dawać karmy, codziennie sprzątam kuwetę, czeszę, głaskam, śpię z nią... A jak ją zostawiamy, to się martwię, mimo, że rodziców TŻ ma na co dzień, zna ich dobrze. Ale i tak mi nieswojo bez niej...
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

Post » Sob paź 05, 2013 21:00 Re: Luna - czarne szczęście

A widzisz, mnie wetka radziła nakrywać koty, żeby nie widziały co się dzieje. Próbowałem. Różnicy żadnej. Indywidua. Odiś drzemie i nawet nie mruknie. Bercik drze się żałośliwie ale nie demoluje, a Marutek... Ten to daje przedstawienie. Pruje wszystko co ma w zasięgu, a zasięg ma spory i siły też sporo ma. Gdybym go wcześniej nie maznął w pyszczydło "Sedalinem", to do domu dojechałbym na samym podwoziu z silnikiem. Wiklinowy transporter rozszarpał w pierwszej podróży i kontynuuje to. Trzeba będzie za chwilę kupić nowy.
Ale średnia to mi dobra wychodzi. Jeden spokojny kot (dopóki nie próbuję mu czegoś wlać do ucha), jeden miauczący melancholik i jeden furiat.
Ostatnio edytowano Sob paź 05, 2013 21:07 przez Villentretenmerth, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek Obrazek

Koty roznoszą ludziom po świecie światełka. Małe, grzejące płomyczki. Kiedy gasną, wokół robi się ciemno i zimno...
Czy z kotami się idzie przez życie? Skądże! Z kotami przez życie się tańczy!

Nigdy nie wiesz, kiedy dopadnie Cię nienawiść. Nigdy nie wiesz, kiedy spotka Cię przyjaźń.

Villentretenmerth

 
Posty: 2737
Od: Pon sie 27, 2012 17:47

Post » Sob paź 05, 2013 21:00 Re: Luna - czarne szczęście

Ja to nawet nie bardzo gdzie ma zostawić, więc zawsze biorę ze sobą. Podajemy wtedy tableteczki na uspokojenie, ale tylko Elishce, bo Benia nie ma co faszerować skoro i tak lubi jeździć. Po tableteczkach Elisha jest troszkę spokojniejsza, ale i tak całą podróż sobie pomiaukuje.

Nie ma zasady na to, niestety

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 05, 2013 21:05 Re: Luna - czarne szczęście

Rady są bardzo różne, jak zwierzę ma chorobę lokomocyjną, to patrzenie przez okno, gdzie obraz jest cały czas w ruchu, powoduje i niego tylko dodatkowy stres i nasila np. wymioty. Luna nie wymiotuje, o tyle dobrze. Nic też nie psuje ani nie drapie, tylko jest śmiertelnie przerażona :(

A tabletki uspokajające dawałam, ale takie łagodne, ziołowe Stres-Out. Podałam jej też przed podróżą Aviomarin, ale skutek był zerowy.

To jest właśnie jedyny minus tego, że kiedyś się stąd wyprowadzimy - trzeba będzie prosić kogoś o opiekę nad nią i przyszłym drugim kotem (nie chciałabym brać jednego, a drugiego zostawiać w domu samego...), sąsiadkę czy opiekunkę dla kotów. A nikt i tak nie będzie w domu długo, tylko przyjdzie, nakarmi, pomizia, pobawi się i pójdzie. A tutaj ma rodziców TŻ, jest na swoim terenie, z ludźmi, których zna i są popołudniami i weekendami w domu. Nie zostaje sama na długo.
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

Post » Sob paź 05, 2013 21:10 Re: Luna - czarne szczęście

Elisha też nie wymiotuje, tylko pomiaukuje. Chociaż tyle dobrze. Kupiliśmy jej kiedyś takie szeleczki, które się zapina do pasów, ale też nie bardzo jej się to podobało, więc najbezpieczniej jest w transporterze. Zauważyłam też, że jak się do niej mówi to jest jakby lepiej. Trzeba wtedy przybrać intonację jak dla dzidziusia. Więc czasem całą drogę do niej tak gadamy. Oszaleć można jak się tak jedzie 7 godzin :twisted: choć ostatnia podróż na i z wakacji nie była taka zła :)

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 05, 2013 21:14 Re: Luna - czarne szczęście

Bellemere pisze:Rady są bardzo różne, jak zwierzę ma chorobę lokomocyjną, to patrzenie przez okno, gdzie obraz jest cały czas w ruchu, powoduje i niego tylko dodatkowy stres i nasila np. wymioty. L


No właśnie ja się z tym nie zgadzam.
Wszystkie moje koty wymiotowały właśnie wtedy jak nie widziały dokąd jadą - przykryte, zastawione odwrócone... Kiedy widziały drogę - nie było żadnych haftów.

Na stres, panikę i inne tego typu nerwowe reakcje nie znam recepty, bo nigdy nie miałam takich kłopotów, ale Felek, który miał mega wielką chorobę lokomocyjną objawiającą się haftem co 5 min jeśli transporter stał na siedzeniu nawet, ozdrwaił cudownie stawiany na wysokości szyby.
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości