Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Villentretenmerth pisze:(...)
Ale trzeba go uprzedzić, zagadać do niego.(...) Mówić, mówić, mówić. Później wyciągnąć dłoń. Wtedy ją przyjmie.
Maruda. (...)
Villentretenmerth pisze:A co tam. Powiem po niemęsku. Prawda. Kocham swoje kociska. I te nieswoje też. I kota, który dawno temu, na krótko zagościł w moim życiu. I kilka przechowanych urlopowo tymczasków... Kochalem też swoje psy. Dużo tego było. Wiele par oczu już wypatruje za Mostem.
Ale teraz jesteśmy tu. Albert, Odiś i Maru.
Będą odchodzić. Oni tego nie wiedzą. Ja wiem i biję się z tymi myślami już. Człowiek mówi zwykle "nigdy więcej, nigdy już tego bólu nie przeżyję, nigdy więcej psa, kota...". To źle, to egoizm.
Przyjdą następne, wpatrzone w człowieka oczy. Wystarczy je dostrzec.
Moniko, kurczę, ale Ci wypełzło... Ażesz mnię ruszyło. Popełzak no!
Villentretenmerth pisze:A co tam. Powiem po niemęsku. Prawda. Kocham swoje kociska. I te nieswoje też. I kota, który dawno temu, na krótko zagościł w moim życiu. I kilka przechowanych urlopowo tymczasków... Kochalem też swoje psy. Dużo tego było. Wiele par oczu już wypatruje za Mostem.
Ale teraz jesteśmy tu. Albert, Odiś i Maru.
Będą odchodzić. Oni tego nie wiedzą. Ja wiem i biję się z tymi myślami już. Człowiek mówi zwykle "nigdy więcej, nigdy już tego bólu nie przeżyję, nigdy więcej psa, kota...". To źle, to egoizm.
Przyjdą następne, wpatrzone w człowieka oczy. Wystarczy je dostrzec.
Moniko, kurczę, ale Ci wypełzło... Ażesz mnię ruszyło. Popełzak no!
Villentretenmerth pisze:A co tam. Powiem po niemęsku. Prawda. Kocham swoje kociska. (...) Kochalem też swoje psy. Dużo tego było. Wiele par oczu już wypatruje za Mostem.
Ale teraz jesteśmy tu. Albert, Odiś i Maru.
Będą odchodzić. Oni tego nie wiedzą. Ja wiem i biję się z tymi myślami już. Człowiek mówi zwykle "nigdy więcej, nigdy już tego bólu nie przeżyję, nigdy więcej psa, kota...". To źle, to egoizm.
Przyjdą następne, wpatrzone w człowieka oczy. Wystarczy je dostrzec.
Monika_Krk pisze:Villentretenmerth pisze:A co tam. Powiem po niemęsku. Prawda. Kocham swoje kociska. (...) Kochalem też swoje psy. Dużo tego było. Wiele par oczu już wypatruje za Mostem.
Ale teraz jesteśmy tu. Albert, Odiś i Maru.
Będą odchodzić. Oni tego nie wiedzą. Ja wiem i biję się z tymi myślami już. Człowiek mówi zwykle "nigdy więcej, nigdy już tego bólu nie przeżyję, nigdy więcej psa, kota...". To źle, to egoizm.
Przyjdą następne, wpatrzone w człowieka oczy. Wystarczy je dostrzec.
Wiem doskonale o czym mówisz.
Ujęcie jednej migawki z życia :
Gdy odszedł mój pierwszy pies mastif , one żyją bardzo krótko 8 lat maks - warto zdawać sobie z tego sprawę. Otóż gdy odszedł na chodniczku przy brzegu mego łóżka robiłam mu chyba 30-40 minut sztuczne oddychanie do czasu aż przyjechał weterynarz i powiedział , że to nie ma sensu.
Znajomi się potem długo śmiali, że męża to pewnie by tak nie ratowała i tego typu żarty. Ja kochałam tego olbrzyma i mam w nosie co kto sobie myślał. Nawet wydawało mi się że słyszę w nocy jego charkterystyczny skrobot pazurów o podłogę, dam głowę że przyszedł się pożegnać. Wiem co słyszałam.
Też sobie w żałobie powiedziałam ... nie , już nie chcę... a tu za jakiś czas przychodzi koleżanka z uratowaną bidą wychudzoną i mówi : wiem, że u Ciebie doszłaby do siebie. No i pooooszłoooo... została.
Ujęcie innej migawki z życia:
U mego byłego szwagra dogorywała dożyca, rak przerzuty na wszystko co możliwe, przy tym ból pies wył, trwało to długo i stan się pogarszał - nie wiem czemu nie do opanowania. Operacyjnie juz bez sensu bo przerzuty wszędzie. Byłej bratowej nie było długo w kraju, więc ja zadecydowałam pierwszy i mam nadzieję ostatni raz w życiu o eutanazji dla suki . Ajra do dziś pamiętam i beczę , uparłam się że odejdzie u mnie na rękach a nie wśród obcych wetów. Odeszła grzecznie wtulona a ja bęczę po niej do dziś. Nie życzę nikomu takich decyzji podejmować.
Wychodzę z ambolatorium a kobieta jakaś pyta co się stało.
Mówię, że psa uśpiłam, a ona na to : "jutro wystawa kupi sobie Pani nowego"
Popełniłam myślozbrodnię najstraszliwszą i z lubością wyobrażałam sobie pięść moją lądującą na jej nosie.
Tak realnie i bez cienia skruchy.
Dziś rozgrzeszam bo myślę, że w ten nieudolny sposób ale jednak chciała pocieszyć kobicina.
Wiec jak Vill to napisał co jest powyżej cytowane - to czuję o czym pisał.
No ale... taka gra zwana życiem polega też i na tym abyśmy
zrozumieli, że śmierć to tylko drzwi do innego wymiaru.
Jest poród = login
Jest śmierć = logout
Śmierci tak naprawdę nie ma - tylko brama do innej przestrzeni.
No dobra przyznam się wam jeszcze , że tam musi być nawet nieźle - bo pies mnie kiedyś we śnie odwiedził i mówi tak :
"posiłki mi odpowiadają" - cokolwiek miał na myśli musi być nieźle bo on wybredny był , swoje smaki miał.
Teraz już możecie powiedzieć, że zwariowałam![]()
.
Villentretenmerth pisze:...Villentretenmerth, powiem krótko i po męsku:
Niedawno mnie rozbawiłeś.
Teraz mnie wzruszyłeś...
Jakby co, to jeszcze wkurzyć potrafię.
Racja.MalgWroclaw pisze:Nie jest najgorszą sytuacją, kiedy umrze nasze zwierzę. Najgorsza jest, kiedy my mu umrzemy.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Lifter i 59 gości