No i już po wizycie u weta...
Maluszek jazdę samochodem zniósł bardzo dzielnie, co chwilę podnosił łepek i się rozglądał jakby chciał zapamiętać drogę do weta
W gabinecie się popłakał...badanie było bolesne...
Prześwietlenie wykazało całe kości udowe i miednicę - nieuszkodzone, niestety ogonek jest WYRWANY

między kręgami krzyżowymi, kręgi ogonowe lużne, ogonek wisi...kocio robi siusku pod siebie...
chyba nic nie pokićkałam, ale znawcy wiedzą o co chodzi...
Bidulek dostał dwa zastrzyki, 1/p.bólowy, 2/p.zapalny jutro znowu do weta,
To co ja myślałam, że łapki mokre po ugryzieniu to niestety był mocz...
Wet powiedział, że kocio musi najpierw być podleczony, żeby nie wystąpił stan zapalny w miejscu "awarii" ogonka, potem, jeżeli będzie zdrowy, zaszczepimy a dopiero potem trzeba będzie amputować to co w tym kotku najpiękniejsze!
Naprawdę kocio ma przepiękny, długi ogon, aż żal...no ale to przyszłość...
I już się martwię, że nikt nie będzie zainteresowany kotkiem bez ogonka, w związku z tym robimy miejsce dla niego w naszym domku
Basiu, masz rację.... postanowiłam nie rozpytywać, czy przypadkiem nie zginął komuś kot...
on przyszedł do nas...i u nas dostanie to co teraz mu jest najbardziej potrzebne...Teraz tylko mnie będzie "męczyć" myśl, żeby nie rozwinął się stan zapalny...
Kicia po powrocie zjadła z apetytem saszetkę, popiła wodą i poszła spać na nowe posłanko...do budki po Muszce...
Jutro
na spokojnie, dowiem się więcej szczegółów, bo narazie to ja jestem
galareta...
Rudy Kociaku - masz racje, Kocie jest KOCURKIEM

a ja znowu się pomyliłam...a taki ładny pyszczek...no...no...
To nieprawdopodobne, ale wyciągnęłam go w tym samym miejscu, w którym 10-lat temu...płakał Kacper...
Kocham czarne koty, one przynoszą mi szczęście...to jest mój trzeci węgielek

, byle by był już zdrowy...choć wiem, że to nie takie proste....