Porobiło mu się ostatnio niemożebnie. Zaczepia łapą, noski daje i odbiera cmoki. Po zmroku, zanim zapalę światło, siada w określonym miejscu we wnęce i domaga sie puszczania zajączków laserkiem mimo tego, że skumał związek pomiędzy urządzeniem a punktem.
I potem w terenie ten niewielki, kompaktowy kotek wymyśla budowlanym słowem wielkiemu, czarnemu kocurowi, ze łbem jak brukowiec, a ja kombinuję, czy ten wielki zje go na raz, czy rozłoży przekąskę na fragmenty I co się okazuje? Duży w długą, a mały jeszcze z kwadrans się puszy i wrzeszczy.
B znaczy wchodzi Ci na głowę całkowicie ? Nie ma dzieciuffff to macierzyństwo realizujesz w nim. I dobrze. To Ty bierz cos na nerwy bo zeson wszak hacjendowy otworzyłaś Ja mało nie schodze kiedy kot mi się w chałupie zawieruszy idac spać np. w jakiejs poskładanej narzucie.
No taż dżemię przecież na jedno oko, żeby wszystko do kupy poskładać o czasie, bo się Paniątko zawąchało na ten przykład
No fakt, pozytywko. Prawie mnie życiem przepłaciła. A potem nijak nie wpasowałam się w oczekiwania. Poza jednym, czemu dała wyraz nie tak dawno - partyzantka.