Tylko że z tą nauką właśnie coś nie jest tak.
Pamiętam, że kiedyś uważało się, że poziom nauczania w naszych szkołach jest wysoki, a jak średniak z naszej szkoły szedł do szkoły np. amerykańskiej, to nagle zostawał geniuszem, bo wiedział więcej od tamtejszych uczniów. Nie twierdzę, że tak było, ale takie krążyły opinie. Teraz już chyba wszędzie jest jednakowo źle
Tyle, ze w bogatszych krajach jest może więcej
dobrych prywatnych szkół (nie każda prywatna jest dobra, oczywiście), gdzie rodzic słono płaci za to, aby jego dziecko musiało przestrzegać dyscypliny i dużo się uczyć.
W końcu nie całe młode pokolenie takie jest. Skądś biorą się nobliści, wielcy naukowcy, artyści (którzy zresztą nie zawsze żyli w zgodzie ze szkołą). Ale chodzi mi o średni poziom, o przeciętnego młodego człowieka, zatrzymanego na ulicy, który nie wie, ile jest 6x8. A jak już wie, to załamuje się przy pytaniu: A 8x6? Który nie wie, gdzie leży Auschwitz, kto kogo zabijał w Katyniu, co to jest aorta...
Lubię zerkać na teleturniej
1 z 10, sprawdza tzw. wiedzę ogólną, chociaż oczywiście na wiele pytań nie znam odpowiedzi. Ale zgłaszają się tam ludzie uważający się za dość zorientowanych, a czasami nie wiedzą takich podstawowych rzeczy! Nie mówię tu o pytaniach zahaczających o muzykę klasyczną (Wielki skrzypek z XIX wieku, autor muzyki odtwarzanej właśnie w studiu - kaprysu Paganiniego? Paaaaa No, Pavarotti!

), ale o sprawy związane z historią, z literaturą... Na szczęście są też ludzie którzy wiedzą BARDZO dużo i to podnosi na duchu!