» Wto sty 11, 2011 19:45
Re: H&M+L.Meo-paraliż krtani, po operacji,dddycha nosem.DZIĘKUJĘ
Było niefajnie. Najpierw Meo puścił pawia z nerwów - jak zwykle u profesora. To się zachłysnął. Zsiniał, dusił się, to tlen. Oglądanie szyi - profesor znalazł jeszcze jeden niezdjęty, wrośnięty już szew z wyszywania dziurki. Meo szalał, siniał, język na wierzchu - tlen. W końcu narkoza (premedykacja znaczy). Okazało się, że za mało, ale Meo znowu się porzygał od tego. Nie mogliśmy zdjąć tego szwu, bo Meo nie pozwalał - no to mocniejsza dawka, bo przecież zdjąć trzeba. Udało się zdjąć, ale pawie były chyba jeszcze dwa. Siedzieliśmy godzinę pod tlenem, potem zamówiłam taxi i do domu. Meonikowi puściły zwieracze i wymazał się kupą. Wymyłam go wacikami zwilżonymi w ciepłej wodzie tyle, ile pozwolił. Teraz śpi, zaczął troszkę łazić, ale się przewraca. Jazda bez trzymanki.
Okazuje się, że w gardle OK, nie ma zapalenia, to, że z dziurki tracheostomijnej jest zapach jak z pysia jest normalne, bo przecież tam spływa ślina i już wylizuje sobie (sięga jakoś językiem pod brodę). To, że odsysam Meo strzykawką (oczywiście bez igły) jest w porządku, krzywdy mu nie robię. Najlepiej, gdyby dziurka się szybko nie zarosła, więc powiedziałam profesorowi, że ja mu tam odsysam kilka razy dziennie strzykawką, to szybko chyba się nie zamknie. Wymiociny wpadły Meonikowi do tchawicy przez półotwartą krtań - bo wyleciały przez dziurkę. I to bulgotanie to jest ślina, której raz zbiera się więcej, raz mniej. I raczej układać Meo z główką niżej - wtedy ślina zostanie w pysiu, a nie zleci do tchawicy - ja dziś w nocy robiłam (idiotka) odwrotnie. Padam na pysk z nerwów, niewyspania, a nocka będzie trudna, bo Meo po tym rzyganiu będzie musiał sobie wyrównać: poodkasływać w gardle, krtani i tchawicy (ludziom też niefajnie po wymiotach). Mam dość... jestem bardzo zmęczona.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.