Po śniegu już biegałam, trochę ślisko, nie ma tz. "grzebnięcia"

Są buty zimowe, z goretexem i kolcami, ja takich nie mam. Mamy taką pętlę na Osiedlu długości 4 km, to chodniczek, pięknie odśnieżany, prawie całą zimę suchy, d;atego nie inwestuję w buty stricte zimowe. Co do marznięcia, ja nie biegałam jeszcze poniżej - 5 st. W zeszłym roku się rozchorowałam, biegał sam Piotrek, a potem przeszliśmy na kije. Ale jak Piotrek wracał z mroźnego biegania, to an czapce i bluzie miał szron - zamarzał pot, który wypacał i był odporwadzana na zawnątrz. Generalnie, dziś na przykład, to ja się rozbierałam. Wybiegając z domu założyłam ciepłe getry, rękawiczki biegowe, bluzę biegową i kurtkę biegową...po kilkuset metrach zdjęłam rękawiczki, potem kurtkę...a mijaliśmy ludzi w katurach, szlaikach i grubych rękawicach
Jak biegniesz- nie czujesz zimna. Ważna jest termiczna odzież, która odprowadza pot od ciała na zewnątrz, wtedy w środku jesteś sucha i nie marzniesz. Bawełna działa jak zimny kompres. Ostatnio w outlecie Piotrek kupił mi specjalną czapeczkę biegową adidasa, jestem pod wrażeniem...czapeczka ma nauszniki i jest różowa, ale, nie poci mi się głowa, tzn. czapka na zewnątrz jest mokra, a włosy mam suche
Co do nosa - nie wiem, nie czuję, że marznie, marzną uszy w zwykłej czapce...ja najbardziej boję się zimnego powietrza w płucach, ale powoli uczę się oddychać tak, żeby maksymalnie ogrzać powietrze w buzi. Udaje się - na razie

W tym roku - na razie anwet kataru nie miałam, nie liczę angin, na które choruję po wyczerpaniu fizycznym i psychicznym, taki, słaby punkt

Nie dajmy się zwariować, jak będzie za zimno - odpuścimy trening...na razie nauczyłam się, że nie ma złej pogody, może być złe ubranie
