Dorota pisze:Ciekawa jestem tej mrozacej krew w zylach historii.
Oto i ona

.
Latem moje koty spędzają całe wieczory na balkonie, polując intensywnie na owady. Wpatrują się hipnotycznym wzrokiem w ciemność:
Po czym nagle ruszają za ćmą lub muchą, których my z Michałem oczywiście nie widzimy

. Choć często wymaga to od nich umiejętności alpinistycznych, polują z pełnym poświęceniem, zupełnie nie przejmując się tzw. lękiem przestrzeni czy wysokości:
Schwytaną błyskawicznie ofiarę zawsze niosą na dywanik w łazience. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie ten dywanik koty wyznaczyły jako miejsce kaźni i tylko w tym miejscu dobijają swoje ofiary

:
Czasem po powrocie z pracy znajduję na dywaniku nie tylko owadzie truchło, ale również
pomordowane pluszowe myszki, kulki z papieru, frotki i piórka.
W ubiegłym tygodniu również znalazłam bliżej mi nieznane, szare piórka, ale przeszłam nad tym do porządku dziennego, bo Michał czasem przynosi naszym milusińskim ptasie pióra, które znajduje w Dąbrowach. Ponieważ szare piórka były już
bardzo zamordowane 
, wyrzuciłam je do kosza na śmieci.
Podczas sobotniego gruntownego sprzątania domu, nieoczekiwanie odkryłam na parapecie takie coś

:
Na widok ptasiego gówienka, zaczęłam kojarzyć fakty...

:
- Michał czy przynosiłeś ostatnio kotom jakieś piórka? - zapytałam męża
- Nie – usłyszałam w odpowiedzi...
Mam poważne podejrzenia, że moja trójka zaszlachtowała i pożarła w całości jakiegoś małego ptaszka, który jakimś cudem (prawdopodobnie przez namokniętą i nieco rozluźnioną na skutek ostatnich deszczów siatkę balkonową) wleciał do mieszkania! Jedyne co zostało po tym nieszczęśniku, to piórka na
dywaniku kaźni i ta, zrobiona pewnie z wielkiego stresu, ptasia kupka

.
Oczywiście ani słowa Michałowi, drogie ciotki! Przecież on w ubiegły weekend w deszczu i przejmującym chłodzie jeździł z kolegą po lasach i ofiarnie wieszał na drzewach budki lęgowe, by na naszym terenie wzrastała populacja ptactwa!
Joasia