Wczoraj wieczorem Bobi z Tają złapali w ogródku olbrzymią ważkę.
Odebrałam ją ''mordercom'' a niewdzięczna jak wzięłam do rąk to mnie użarła i wypadła spowrotem na trawę.Długo nie trzeba było czekać jak oprawcy dopadli ją znowu.Kiteczka przypatrywała się z boczku.Miala nawet ochotę podbiec ale zanim ona podejmie decyzję to już było po zawodach

.
Dzisiaj jadę znowu z Bobikiem i Tajką do weta.Bobi od ponad tygodnia leczony jest na katar.Przeziębił się w największe upały.Bardzo brzydko wyglądało też jedno oczko.Leczony jest od pierwszego dnia więc na szczęście nie ma ropnej wydzieliny

ale kichawka utrzymuje sie w dalszym ciągu.
Niestety Taja złapała od niego i dzisiaj muszę ją pokazać wetowi

Bidulka kicha, oczka są załzawione i cała taka kupka nieszczęścia.Nad ranem spała przytulona do mnie.

Mam na dzieje ,ze Kitka nie złapie tfu tfu.