Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 19, 2007 21:20

caty pisze:Jutro tajemnica się wyjasni :wink:


doczytałam zaległe Bajusie i nie mogę sie doczekać jutra :D
Caty Dziekuję

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro wrz 19, 2007 21:35

Blond Tornado pisze:Dzyń, dzyń, dzwonią kocie główki. Skąd ja znam ten dźwięk? :D


ano własnie - skąd ???

Kociamko - akceptujesz TAKĄ Kociamę jak w bajce ?
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro wrz 19, 2007 23:12

Poddaję się... teraz już wiem napewno Kim jest mój najmłodszy kociasty. Caty ! czy jest jakieś antidotum ???!!! Niech "On" wróci !
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Czw wrz 20, 2007 0:05

caty pisze:
Blond Tornado pisze:Dzyń, dzyń, dzwonią kocie główki. Skąd ja znam ten dźwięk? :D


ano własnie - skąd ???


Bo pewnego całkiem letniego dnia słyszałam na żywo dzwonienie w pewnych bardzo utalentowanych pisarsko i nie tylko uszach 8)
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Czw wrz 20, 2007 17:59

KKK


„Jeszcze tylko tego mi brakowało” pomyślała z wściekłością Pacynka czując jak ślina napływa jej do ust na widok niedużej puszki kociego jedzenia stojącej na kuchennym stole.
„ Mam nadzieję, że to przejdzie”- dodała w myślach.
- Smacznego – powiedziała wykładając zawartość puszki na miskę i włączyła toster.
Duży, gruby, czarny kot rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie – a może tylko się jej tak wydawało ? – i zabrał się do jedzenia.
Zaś Pacynka usiadła przy stole z tostem i filiżanką kawy. Potem udała się do łazienki i nie bez dozy ciekawości odkręciła wodę, ale widocznie urok piątkowej nocy stracił moc i spokojnie mogła wziąć prysznic.
A fakt, że tego ranka dolała do kawy więcej śmietanki niż zazwyczaj złożyła na karb przeżytego stresu.
Czarny kocur sypnął parę iskier i zbiegł po schodach udając się na codzienny spacer, zaś Pacynka postanowiła niezwłocznie spotkać się najpierw z Madzią, a potem z naczelnikiem poczty.
Cukiernia była już otwarta, a zapach wody po goleniu „Bond” świadczył o niedawnej wizycie burmistrza.
- Miau – powiedziała ironicznie Pacynka opierając się o marmurową ladę.
Panna Madzia uśmiechnęła się lekko.
- Trudno się z tym pogodzić – powiedziała – ale nie róbmy z tego tragedii...
Pacynka wściekle zabrzęczała kolczykami.
- A niby czym to jest ?
- Dla artystki powinno być przygodą, ale może się nie znam...- panna Madzia wydęła różowe usta.
„Dla artystki” odbiło się echem w uszach Pacynki i przypomniała sobie niedużą białą kopertę
pozostawioną przez profesora Mariusza Szlugera.
- Hm – powiedziała poprawiając powiewny szal. – Tak czy siak wypadałoby o tym porozmawiać.
- I to jest dobre rozwiązanie – powiedziała panna Madzia uśmiechając się promiennie w stronę drzwi, w których pokazali się właśnie Dziadek Ramol i Dziadek Rupol.
Pacynka zaczekała, aż panna Madzia obsłuży obu staruszków życząc im „smacznego” i „ dobrego dnia” i powiedziała :
- Myślę, że powinniśmy się dzisiaj spotkać.
Panna Madzia odetchnęła z ulgą, ponieważ wyobraziła sobie Pacynkę jako rozwścieczoną kotkę i doszła do wniosku, że każdy piątek trzynastego stałby się dniem niebezpiecznym, a nie ciekawym...
- Więc gdzie i o której ? – zapytała panna Madzia postanowiwszy nie tracić kontroli nad sytuacją.
- Jak to „ gdzie ” ? – prychnęła Pacynka. – U Kociamy. Żeby sobie nie myślała...W końcu to była JEJ prababka...
Tymczasem Kociama, nieświadoma czarnych chmur gromadzących się nad jej głową od kwadransa bezskutecznie usiłowała dodzwonić się do Pacynki.
Kiedy po raz kolejny nikt nie podniósł słuchawki Kociama mając przed oczyma wizję Pacynki leżącej gdzieś w rowie na poboczu ( niewiadomo czemu przyszło jej do głowy, że Pacynka MUSIAŁA udać się w stronę autostrady...) zadzwoniła do komendanta straży miejskiej.
- Z największą przyjemnością ! Zaraz ! Niezwłocznie ! – zawołał komendant, spojrzał w lustro, gwizdnął na psa i jak wicher wypadł z biura.
Pacynka właśnie opuszczała cukiernię i gdyby nie odsunęła się na bok najprawdopodobniej znalazłaby się w szerokich ramionach komendanta.
- Pani Kasieńko ! Stało się nic ? Żyje pani ? – wykrzyknął nieco chaotycznie komendant i zaczerwienił się.
A służbowy pies powąchawszy skraj kwiecistej spódnicy Pacynki cichutko zawarczał.
- Ach, przepraszam – stropił się komendant – zupełnie nie wiem, co mu się stało...
- Może nie lubi KOTÓW – wycedziła przez zęby Pacynka, a kolczyki zabrzęczały do wtóru.
- Możliwe – zgodził się skwapliwie komendant. – Pani kiciuś musiał położyć się na szalu, albo...
Szare oczy Pacynki nagle zrobiły się jadowicie zielone.
- Jeśli ma pan na myśli tego spasłego potwora, co zawsze zabiera mi poduszkę...
Komendant poczuł, że pogrąża się w migoczącą zieleń.
- Ach...- westchnął nabrawszy niczym nie wytłumaczonej niechęci do dużego, grubego, czarnego kota Pacynki.
Tymczasem Pacynka powróciła do równowagi.
- Niemniej jednak jest kochany – dorzuciła. – Miłego dnia życzę panu, panie komendancie...
- To ja...ja zaraz zadzwonię do Ko...do pani Iwony – powiedział komendant. – Niepokoiła się o panią...
- Bo też miała powód – prychnęła Pacynka.
„Ach, te kobiety ” pomyślał komendant. „a może to zazdrość ? Może....” tu podrapał się w płową czuprynę „ może za ten mandat powinienem był kupić JEJ kwiaty ???”
I odszedł z niejasną pretensją spoglądając na służbowego psa.

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw wrz 20, 2007 18:59

Jakoś ostatnio nie mogłam dotrzeć do tego cudnego wątku. A tu taka niespodzianka!
caty pisze:Na stole leżą dwie książeczki. BAJKI Z SZAFY. Z przepieknymi ilustrcjami p. Anny Dębskiej.
I, co najwazniejsze - wyjdą poza forumowy krąg - będą w księgarniach ! Tylko jeszcze nie wiem kiedy.
A dwie nastepne do druku mam wybrać.

No więc.
Po pierwsze: :piwa: :piwa: :piwa: :piwa: :piwa: :piwa: :piwa: :ok:
Po drugie: to chyba jasne że się zamawiam! :D
Po trzecie: jakoś tak akurat właśnie nazywałam w myślach te bajusie - "Bajki z szafy" - więc cieszę się bardzo że rzeczywiście mają taki tytuł :D
Po czwarte: dwie następne??? Ty już nic nie wybieraj tylko drukuj jak leci!
Cały czas czekam na "Opowieści z Wdowiego Wzgórza", które jakoś tak nagle się urwały (chyba że czegoś nie doczytałam, ups!), "Opowieści z Podwórka" no i oczywiście na przygody kota Philo - ale to temat jeszcze nadal nie zakończony, mam nadzieję! :D

To lete doczytywać zaległości!

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw wrz 20, 2007 20:11

Wdowie Wzgórze...czekam aż Salomea dokończy opowieść. Ostatnio chorowała i nie było nastroju do gadania...ale niedługo będzie książka skończona :) ... Sama się od niej uzależniłam...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt wrz 21, 2007 17:55

Pod wieczór, gdy na zachodzie pojawiły się pomarańczowe chmury, a złota kula słońca powoli zaczęła chować się za pobliski las Pacynka razem z panną Madzią zatrzymały się przy furtce naczelnika poczty.
Drzwi domu otworzyła nieco zaskoczona pani naczelnikowa i na widok dwu najatrakcyjniejszych w mieście kobiet lekko zmarszczyła brwi, ale gdy Pacynka wytłumaczyła jej, że chodzi o służbową wizytę w sprawie zaginionego listu poleconego, i na dodatek u pani Iwony, zawołała męża i na prędce ułożyła całkiem zgrabny bukiet z kolorowych cynii.
Pani Iwona, otoczona gromadą kotów zawsze wydawała się jej nieszkodliwą dziwaczką, i jedyne, co mogło być niepokojące w całej tej eskapadzie było, że poprzedniej nocy jej mąż miał nadzwyczajny dyżur na poczcie a droga do domku Kociamy wiodła przez szpaler starych lip, które stwarzały niepokojąco romantyczny nastrój.
- Może podrzucić was samochodem ? – zaproponowała, ale Pacynka uśmiechnęła się.
- Jeżeli chodzi o mnie to wolę mały spacer – powiedziała. – Mam już dosyć bezruchu przy sztalugach.
Z czym, pani naczelnikowa, na co dzień pracująca w ośrodku zdrowia jako rehabilitantka, nie mogła się nie zgodzić.
Tak więc trzy ofiary ziołowej herbatki udały się na południowy kraniec miasta, do domku z czerwonej cegły.
- Po prostu...- wysapał naczelnik poczty, gdy tylko znalezli się z dala od zabudowań – zrobiono nas w ...kota.
- Bez naszej wiedzy – dodała Pacynka.
- A gdybyś wiedziała ? – zapytała panna Madzia, której rude włosy płonęły jak ogień w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. – Czy to by coś zmieniło ?
- Powiedzmy że tak – rzekła Pacynka. – Przynajmniej jeżeli chodzi o mnie.
Naczelnik otarł czoło kraciastą chustką.
- Gdyby nie te kulki futra – powiedział – byłoby to nawet ciekawe.
Panna Madzia rzuciła Pacynce zagadkowe spojrzenie.
- Ten twój kocurek...- powiedziała powoli – czy....czy on....
- Tak ! – wrzasnęła z pasją Pacynka. – Na szczęście !
W oknach domku Kociamy paliły się światła, a ogród był pełen tupotu łapek, szelestu traw
i roztańczonych cieni. Na klombie pachniała nikotiana i maciejka, a sama Kociama stała na ganku z miną winowajczyni.
- Przepraszam...- powiedziała ze łzami w oczach. – Powinnam była spalić tamten kajet, ale....Rodzinna pamiątka, i w ogóle dużo cennych uwag...
Pacynka usiadła na drewnianej ławce podzwaniając kolczykami.
- Ale mogłaś to gdzieś ukryć...- westchnęła ciężko.
- TO było schowane w kuferku – powiedziała Kociama spoglądając w stronę łaciatego kota o mądrym i sympatycznym wyrazie pyszczka. – Może któreś z kociąt pociągnęło za zakładkę...sama już nie wiem...
Panna Madzia objęła szczupłe ramiona Kociamy.
- Co się stało, już się nie odstanie – szepnęła. – Jakoś sobie poradzimy, mam nadzieję. Ale trzeba koniecznie powiedzieć Babci Tekli...
- Że pozamieniała nas w kotołaki – powiedziała ponuro Pacynka.
- Nie permanentnie. Nie per-ma-nen-tnie – wtrącił naczelnik, który od czasu do czasu lubił używać mądrych i zawiłych słów.
Pacynka wzruszyła ramionami.
- My powiemy Babci Tekli, Babcia Tekla powie Bajannie, i niedługo całe miasteczko zacznie wołać za nami „kici-kici”. A jeśli dowie się Sanepid, to – spojrzała wymownie na pannę Madzię – koniec z kremówkami...
Panna Madzie lekko pobladła.
- Jeżeli mogę coś powiedzieć – odezwała się Kociama , a trzy pary oczu spojrzały na nią z oczekiwaniem – to powinniście utworzyć...jakąś grupę wsparcia.
- Na przykład Klub Kotołaków, czyli KK – powiedziała panna Madzia.
- Jeżeli chodzi o mnie – spomiędzy traw rozległ się sympatyczny, niski głos – to KK niespecjalnie miło się kojarzy *


* dla niezakoconych – skrót od „koci katar”

- No to wobec tego KKK – powiedziała Pacynka. – Konspiracyjny Klub Kotołaków.
- To się powinno spodobać Babci Tekli – palnął naczelnik poczty i po raz pierwszy tego dnia wszyscy swobodnie się roześmiali.
Kociama odetchnąwszy z ulgą poprosiła Pacynkę o przygotowanie herbaty i cała czwórka rozsiadła się wygodnie na ganku obserwując, jak złocista kula księżyca powoli dzwiga się na niebo.
Czarodziejski ogród Kociamy i wiśniowy likier sprawiły, że rozmowa toczyła się leniwie i gładko.
- Powiedz mi – zapytała Pacynka podzwaniając kolczykami – skąd wziął się u was ten przepis ?
Kociama uśmiechnęła się.
- Moją prababkę też uważano za dziwaczkę...- powiedziała. – To było bardzo dawno, dawno temu, kiedy nikomu nie postało w głowie, że ktoś – a w szczególności kobieta może chcieć leczyć...zwierzęta. Na dodatek nie te najpotrzebniejsze jak krowy, konie i świnie, ale te pogardzane, psy i koty...I pewnej wigilijnej nocy, kiedy moja prababka podziwiając szopkę zapytała księdza, dlaczego nie ma w niej psa i kota, ktoś powiedział jej cos przykrego...
Moja prababka wróciła do domu zapłakana i postanowiła, że przy najbliższej okazji wyprowadzi się gdzieś daleko...i wtedy usłyszała drapanie w drzwi. Otworzyła, ale w pierwszej chwili nie zauważyła nikogo. A potem dostrzegła pręgowanego kota, który zajął miejsce przy pustym talerzu.
Prababka nic a nic się nie zdziwiła, bo to był przecież wieczór wigilijny...nalała na miskę mleka i położyła obok kawałeczek ryby. A kiedy kot zjadł i umył pyszczek zapytał moja prababkę, czego najbardziej w świecie by sobie życzyła. A moja prababka zawsze pragnęła rozumieć mowę zwierząt. Wtedy mogłaby leczyć je lepiej i skuteczniej.
Wtedy pręgowany kot podyktował jej przepis na ziołowy napój...była tam kocia mięta, naparstnica i wiele, wiele innych ziół. Ale widocznie z wrażenia prababce coś się pomieszało...Rzecz jasna, że zaczęła rozumieć, co mówią zwierzęta, i któregoś razu przyjechał do niej hrabia ze swoim chartem, a potem z najlepszym wyścigowym koniem...i moja prababka wyleczyła i charta, i najlepszego wyścigowego konia...Za to hrabia kupił jej kawałek ziemi i na niej wybudowała ten dom...ale w każdy piątek, trzynastego, prababka zamieniała się w kotkę.. a gdy była już bardzo stara przekazała sekret mojej babce, a babka mojej mamie...i tylko ja jedna nie piłam ziołowej herbatki...bo od dziecka rozumiałam, co mówią zwierzęta.
Nad ogrodem bezszelestnie przeleciał nietoperz. Pacynka uśmiechnęła się, rozmarzona.
- Może nie będzie aż tak zle ? – szepnęła.
Panna Madzia odpowiedziała jej uśmiechem.
- Może. – odparła.
Kiedy zegar w miasteczku wybił północ naczelnik poderwał się z miejsca.
- Ja muszę już wracać – powiedział.
Pacynka i panna Madzia ucałowały Kociamę i opuściły ogród wraz z naczelnikiem i stało się to w samą porę, bo pani naczelnikowa już zmierzała w stronę garażu, aby ciupasem dostarczyć do domu swego męża.
- Przepraszam, aniołku – powiedział naczelnik żegnając się z Pacynką i z panną Madzią.
- Włóczysz się nocami jak jakiś kocur – parsknęła pani naczelnikowa.
Pacynka i panna Madzia oddaliły się tak szybko jak tylko się dało i ukryły w cieniu parkowych drzew.
- Nawet nie wie, jak bliska była prawdy – wychrypiała Pacynka, a panna Madzia aż zatoczyła się ze śmiechu.
Zaś w pokoiku na piętrze, po raz pierwszy duży, gruby, czarny kot po raz pierwszy w swoim kocim życiu pozostawił swej pani malutki skrawek poduszki...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt wrz 21, 2007 18:43

Caty, czarownico, czy też czarodziejko... A gdzie tu miejsce dla Noseczka i Mijki? To też czarodziejskie koty :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt wrz 21, 2007 18:56

Miejsce się znajdzie...kotek Nosek - calkiem niezle...Duzo bajek przed nami...a Mijka ? miejsca w szafie dość.
Nawet się zmieścił bezdomny bernardyn :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt wrz 21, 2007 19:18

Ciekawe, czy pod miasteczkiem przebiega czasem Pies Bez Głowy? 8)
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pt wrz 21, 2007 21:12

Puk, puk...
Puk, puk...?

czy i ja moge przycupnac cichutko w kaciku w tym zaczarowanym swiecie?
...mam sliwoweczke domowej roboty... :oops:
Obrazek
Kilkadziesiat tymczasowych kotow u Missieek i Vikamili. Domy potrzebne!

masienka

 
Posty: 125
Od: Pt mar 30, 2007 17:02

Post » Sob wrz 22, 2007 7:04

Każdy gość mile widziany.....Naleweczka takoż. Dzisiaj idę obierać jabłka, i jako że u nas był już przymrozek, to po południu zbieram dziką różę - na nalewkę.
A wieczorkiem - pobajamy...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob wrz 22, 2007 10:45

Ja też chcę byc kotem w piatek 13-go :))

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob wrz 22, 2007 17:29

to przyjedz na herbatke ziołową :)


91


- Słucham ? – mruknął duży, gruby, czarny kot uprzejmie uchylając klapkę w wejściowych drzwiach i uśmiechnął się do Miauliny.
- Wszystko w porządku ? – zapytała z troską w głosie szara kotka, a czarny kot poruszył wąsami.
- Chyba tak ...- odpowiedział po chwili wahania. – Może dodaje do kawy trochę za dużo śmietanki, ale ogólnie... nie widziałem żadnych kulek futra, ani żeby podjadała mi chrupy...
- Więc przebieg jest normalny – powiedziała Miaulina – o ile coś takiego w ogóle można nazwać normalnym.
Oba koty bezszelestnie weszły na górę po drewnianych schodach z rzezbioną poręczą. Drzwi do sypialni Pacynki były jeszcze zamknięte, więc czarny kot i Miaulina rozsiedli się na balkonie nadstawiając grzbiety słonecznym promieniom.
- Właściwie – powiedziała Miaulina przeciągając się – chciałabym zamienić kilka słów z twoją panią. Dowiedziałam się, że od czasu do czasu pisze jakieś drobiazgi do „ Plotki Złociejowskiej” i wpadł mi do głowy pewien pomysł...
- Dzień dobry – mruknęła Pacynka stając w drzwiach sypialni. – Oddałabym pół życia za dzień bez pomysłów.
Miaulina uśmiechnęła się i otarła się o nogi Pacynki, jak gdyby była najzwyklejszym w świecie kotem.
- Doskonale to rozumiem – odparła wskakując na kuchenne krzesło. – i gdyby nie waga problemu dałabym pa...dałabym ci odpocząc. Ale...
Pacynka westchnęła z rezygnacją i przystąpiła do przygotowywania sobie śniadania.
- Śmietanki ? – rzuciła w stronę Miauliny, a kotka mile podziękowała.
- Dla mnie jak zwykle – przypomniał duży, gruby, czarny kot.
Zapachniało kawą i tostami. Miaulina z gracją opróżniła talerzyk i taktownie zaczekała, aż Pacynka skończy jedzenie
- Słucham – powiedziała Pacynka nie mogąc pozbyć się wrażenie, że wszystko jej się śni, a fakt jedzenia śniadania w towarzystwie gadających kotów był absolutnie zbijający z tropu.
- A więc – zaczęła kotka – dzisiaj rano przypomniało mi się, że...
Pacynka wstała i sięgnęła po gruby notes.
- Powoli – poprosiła – dobrze ?
Miasteczko powoli zapadało w sen. Na kocich łbach rynku echem odbijało się stukanie pazurów służbowego psa i melodyjne pogwizdywanie komendanta, który od jakiegoś czasu nie mógł rozstać się z „La donna e mobile”. Jedno za drugim, powoli gasły okna i tylko jedno malutkie, okrągłe, wysoko pod dachem połyskiwało niby kocie oko.
Komendant uśmiechnął się w stronę okna i powoli poszedł w stronę domu.
...Babcia Tekla wsunęła nogi w kraciaste pantofle i podeszła do okna. Z odległego, ukrytego za lasem pastwiska dolatywało senne porykiwanie krów, a gdzieś jeszcze dalej, przejechał pociąg.
Miaulina obudziła się w swoim koszyku i rozpoczęła poranną toaletę.
- Zaraz, zaraz, jaki to mamy dzisiaj dzień ? – zastanowiła się Babcia Tekla.
- Słoneczny i miły - mruknęła Miaulina. – Bez deszczu. Idealny, jeśli chodzi o mnie.
Babcia Tekla potrząsnęła głową.
- Nie, nie, nie o to mi chodzi....Dzisiaj...Chyba jest jakiś szczególny dzień, ale...
Miaulina rzuciła wymowne spojrzenie na pękatą butelkę z napisem GINGKO. ŻEGNAJ, SKLEROZO i Babcia Tekla kapnęła parę kropli na kostkę cukru, possała ją chwilę, ale niczego nie mogła sobie przypomnieć, prócz tego, że w tym dniu musiało wydarzyć się cos szczególnego.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, pibon i 15 gości

cron