Dzisiaj dzwoniła do mnie Pani Jadzia. Strrrasznie ubolewa, że Malwinka będzie drugi raz katowana pobieraniem krwi i oczywiście już się boi, że nie znajdzie się nalepszy na świecie domek dla Malwinki.Ja oczywiście zapewniłam Panią Jadzię, że na pewno się znajdzie i że Malwince już żadna krzywda nie grozi, ani poniewierka, ani niebezpieczeństwo, ale Pani Jadzia wie lepiej Co do samej Malwinki... jak pisałam wyżej: brzuchol do góty i tak śpimy
Najnowsze wieści. Dziś rano spotkałam się z Malwinką. I co zobaczyłam? Że boczki już nie są zupełnie zapadnięte Chudziutka jest dalej, bo nie nadrobimy tak szybko zaległości, ale już nie ma żałosnych dołków w miejscu, gdzie normalnie kotki mają lekkie wybrzuszenia
Pani Jadzia z zachwytu postanowiła poznęcać się nad Malwinką , złapała ją na ręce i wyściskała, co spotkało się z og romną dezaprobatą kocinki . Jak tylko Pani Jadzia postawiła Malwinkę na ziemi, ta podbiegła i pacnęła Panią Jadzię w stopę Rezolutna koteczka Ale już nie wyjęła pazurków Mało tego, jak zabiera się za gryzienie, to też już symbolicznie, bez zostawiania krwawych dziur
Normalnie radość jak nie wiem co
No i apetyt dalej wilczy. Smakuje wszyyyyyystko . Ale jemy póki co tylko szaszetki intestinala i kurczaczka.
niestety, nie może być tylko radośnie. dziś bardzo rano ktoś podrzucił na "nasze" podórko około rocznego kotka rudego z białym brzuszkiem. Kotek domowy, oswojony, garnie się do ludzi. Niestety, nie może mieszkać z Malwinką ze względu na jej chorobę i dlatego, że rudziak nie jest ciachnięty. Podejrzewamy, że zaczął znaczyć i dlatego został wywalony z domu. Pani Jadzia popłakała się nad kotem, jakich słów użyła pod adresem ludzi nie będę cytować, bo dostanę bana. Kotek zostanie przez nas wysterylizowany. Tylko bladego pojęcia nie mam, co z nim zrobić po sterylce i gdzie przetrzymać do czasu znalezienia mu domku.
Femko-cieszmy się, że z Malwinką dobrze. dzielna kocinka! i jaka odważna! . a kocich nieszczęść to i tak nie zabraknie, i ludzi, którzy się do tego przyczyniają...
Dzielna Malwinka I biedny rudasek... Ja musze z działek odłowić też właśnie takiego rudzielca. Tam nigdy rudych nie było - jak nic kot wystawiony "na wakacje"