Gutkowe potworki :) I Celinka

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 29, 2008 6:40

Ale Ci zazdraszaczam takiego mamusia :D

A mój Zenobek taki wredny jest, kurka wodna
Obrazek

żabciarybcia

 
Posty: 725
Od: Sob mar 12, 2005 17:28
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 05, 2008 5:13

Gutek pisze:Mamuś Burak opiekujący sie i przejęty rolą :lol:
Obrazek

Piękny ten mamuś :twisted: :love:
U nas najczęściej Opat opiekuje się maluchami.
Sam jest starszym kocurem, a bawi się jak kocię :D
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pt paź 17, 2008 15:31

Dzis mamuś Buranio pożegna swoje drugie dziecko. Pomyłka vel Myszka znalazła domek we Wrocławiu. Zyska za to dwoje nowych, troszkę dzikawych. Oby Buraczek znowu stanął na wysokości działania :) A Mycha właśnie wlazła mi na kolana, wcale nie chcę jej oddawać :cry:

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Pt paź 17, 2008 15:40

Kciuki!
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt paź 17, 2008 20:40

Oddałaś?

Wzięłaś następne?
Buranio pewnie myśli, że odchował, życia nauczył, wypuścił w szeroki świat, teraz odpocznie a ty następne mu następne....
A urlop odtacierzyński to gdzie ???:twisted:

Wima

 
Posty: 4102
Od: Pon sty 17, 2005 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 17, 2008 22:51

Oddałam Myszke. Jej nowa pani z miejsca zauroczona, a ja ucieszyłam się na widok solidnie przyczepionej do ściany i nieco sfatygowanej kociej drapaczki. Mysia jako kot wyczrpany i przestraszony podróżą ułożyła sie do snu... na kanapie.

Przywiozłam dwa nowe. Mam serce w gardle z nerwów i nie wiem co będzie. Dwa czarne kocurki są każdy taki jak 5 Mych w kupie. Sprawiaja wrażenie kotów co najmniej siedmiomiesięcznych. To samo w sobie nie jest powodem stresu ale one są nie wiem jeszcze - dzikie lub dzikawe. Jeden grzecznie dał sie umieścić w klatce, drugi nawiał, przy próbie łapania ochlapałam krwią scianę... W końcu w koc złapałam, kot wrzeszczał rozpaczliwie i walczył. Teraz oba siedzą cichutko w klatce razem z tuńczykiem w sosie własnym, suchym żarełkiem, wodą i kuwetą. Przytulone do siebie, w rogu klatki, ale na miękkim posłanku :) Jeden ma gile w nosie, słychać świszczący oddech. To, że nie sa zainteresowane jedzonkiem tłumaczę sobie ich stresem, to był chyba najgorszy dzień w ich życiu. Ale boję się. Że sobie nie poradzę z oswajaniem, że któryś znowu zwieje i go nie bedę umiała złapać. Że świszczy w nosku a ja nie umiem spakować dzikuska do weterynarza... Ratunku.

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Pt paź 17, 2008 23:50

noooo, to Ci życzę duuuużo cierpliwości, grubej skóry i optymizmu. Właśnie zmusiłam do motorków trzy ponad czteromiesięczne, kompletnie dzikie i agresywne potfory :twisted:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob paź 18, 2008 9:47

Jak minęła noc?
Było już kolejne karmienie i sprzątanie kuwety?

Wima

 
Posty: 4102
Od: Pon sty 17, 2005 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 10:48

W świetle dziennym widać, że gile w noskach maja oba. Trzeba koniecznie do doktora. Kuweta pusta, jedzonko nienaruszone, woda wylana. Mój kciuk spuchnięty, gorący i obolały. Boję się wyciągnąć je z klatki bo siedzą na samym tyle i musiałabym sama kawałek do niej wejść. Jeśli znowu nastąpi atak to pierwszą przeszkodą będzie moja twarz. A gluty wystaja z nosków. Co robić??

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 11:05

Masz mały transporter?

Spróbuj go wstawić do klatki. Powinny się w nim okopać, głęboko okopać, tak, że ty bez przeszkód mogłabyś zamknąć transporter i wywlec futra w opakowaniu i zanieść do weta. tam niech on się nimi przyjmuje...
Część kotów, niezależnie dzikie czy domowe w lecznicy mocno pokorniej.
Mam nadzieję, że twoje do takich należą...

Wima

 
Posty: 4102
Od: Pon sty 17, 2005 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 13:24

Do klatki wstawiłam duży transporter - dzięki Wima :) U pani vet jeden dziki pum dał się dość szybko spacyfikować, nawet zakropione ma oczka. Nie próbował walki na smierć i życie, chwycony za kark pozwolił się zważyć (1,80kg), zaaplikować zastrzyki, zmierzyć temperaturę a nawet zakropić oczka. Drugi natomiast po panicznej ucieczce, zerwaniu rolety w gabinecie i przedziurawieniu reki vet (przez rękawice) został wreszcie spacyfikowany przy pomocy miotły. Tzn, zabunkrowany w kącie został szczotka na długim drągu dociśnięty do kąta przeze mnie a vet zrobiła zastrzyki. Teraz znowu siedza w klatce, we wtorek powtórka z rozrywki. Czarno to widzę.
Ostatnio edytowano Sob paź 18, 2008 16:59 przez Gutek, łącznie edytowano 1 raz

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 13:52

Co wet powiedziała na twoje podejrzenia co do wieku kociaków i ich pokrewieństwa ?

Wima

 
Posty: 4102
Od: Pon sty 17, 2005 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 14:11

To rodzeństwo, między 7 a 8 miesięcy. Ten mniejszy jest bardziej zafafluniony, może stąd różnica w rozmiarze... Niestety, to własnie on nie pozwolił na żadne zabiegi po dobroci.

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Sob paź 18, 2008 14:38

To masz chrzest bojowy...
Do wtorku masz czas na oswojenie...

Wima

 
Posty: 4102
Od: Pon sty 17, 2005 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 19, 2008 11:29

Jeden kotek odjeżdża dzisiaj do Żabcirybci. Najprawdopodobniej po antybiotyku poczuł się lepiej i zaczęła się jazda bez trzymanki. Na podchodzące do klatki moje futra "tylko" syczy... Jeśli ja zbliżam się do klatki syczy również, natomiast jeśli zbliżam do klatki rękę kot atakuje na ślepo, mimo dzielących go ode mnie prętów. Tym sposobem boję się otworzyć klatkę chociażby po to by zmienić im wodę. Mimo wszystko cholernik jeden pięknie korzysta z kuwety, ma apetyt (przełamałam go whiskasem, a potem wchodzi już nawet suchy RC). Byliby z niego ludzie gdyby nie ta agresja. Byc może ktoś bardziej doświadczony umiałby mu pomóc. Ja nie umiem.
Jego braciszek jest spokojniejszy. (Braciszek wg dotychczasowej opiekunki...) Też troszkę podjadł, natomiast nie widziałam go w kuwecie. Teraz, kiedy jego nerwowy brat jest odseparowany, pozwala mi wkładać paluchy do klatki i lekko miziać... Mam nadzieję, że chociaż jemu zdołam pomóc, wyleczyć i znaleźć dom.


Żeby mnie dobić Buranio ma depresję pt. oddaj mi dziecko!! Malutko je, nie przychodzi na pieszczotki i śpi za wersalką.

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2836
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości