Wiesci z frontu:
Po pierwszych wybuchach histerii, pt. "Moje kotki sie nie lubia, dlaczego? bu...bu...bu...", posluchalam waszych rad, popuscilam sobie troche, i przede wszystkim obserwuje.
I co widza moje niewinne oczeta??
Cesarzowa powoli otrzasnela sie z szoku, i zaczyna dzialac z prawdziwie pokerowa mina.
Rzucilam na podloge sztywna reklamowke, taka, ktora az sie prosi, zeby w niej pobuszowac. Cesarska przyleciala od razu, wskoczyla do niej jak z procy, pomijajac zbedne obwachiwania (bo czasu brak, michu tuz tuz

), obrocila sie trzy razy, pokoziolkowala razem z torba, i dumnie wysunela pychola.
Misio zobaczyl, wydal dzwiek apacza przed bitwa, i tez probowal sie tam wepchnac. A Cesarska wtedy schowala sie cala w torbie, i tylko wystawiala lapke, zeby go chlasnac po pysku, za kazdym razem, kiedy sie zblizyl. Przesmiesznie to wygladalo. Misiaczek ryjek przysuwa, z torby wylatuje lapa. "A masz!"
Zdenerwowal sie strasznie, i przyczail. Sissi rozlozyla sie w torbie, i myslalam, ze juz wieczor z glowy, bo oba kotfory sa zawziete.
Ale w koncu wysunela sie...powolutku...a potem to juz musiala szybciutko, bo niedzwiadek ja napedzal
Juz zapomnialy o torbie, i ganialy sie straszliwie przez cala dlugosc i szerokosc chalupy przez dobre pol godziny. Ale widze, ze w tym jest jakis system, ktorego przestrzegaja...kiedy przelatuja mi przed (albo nad) glowa od prawej do lewej, to misio spieprza, cesarska syczy i goni. W druga strone jest odwrotnie. Obijaja sie o przedmioty, bo trudno im czasem przyhamowac, a ten garnek MIAL TU NIE STAC!
Ale nie maja czasu liczyc ran...nie szkoda roz, gdy plonie las
Najzabawniejsze jest to, ze podczas nawet najbardziej burzliwej gonitwy, pelnej furczenia i pokazywania zebisk...nagle jedno musi sie podrapac

, przemyc lapke, albo skubnac z miski, i wtedy to drugie zamiera w biegu, i czeka, ha ha ha

Kiedy ofiara juz jest gotowa z toaleta czy posilkiem, leca dalej, na leb na szyje!
Qrcze, ktos mnie goni, piszcze ze strachu, ale po drodze musze zajrzec do michy i capnac jakis kasek???
W koncu, zmeczone, zawieraja chwilowy rozejm...misiaczek kieruje swe kroki w strone torby...i Sissi juz tam jest z lapami, i zaczynaja od nowa.
Aha, Cesarska, ty mala szelmo! To ja marysienska tu na forum lzy leje, tabuny kociarzy stawiam na bacznosc w srodku nocy, a ty jestes taka sama aparatka jak misiaczek!
Toto odebral jej fotel, wyglada na to, ze permanentnie. Czasem przycupnie sobie na nim, kiedy go nie ma, ale zeskakuje bez bicia, kiedy ciezkie kroki zbliza sie do salonu. Ale za to Cesarzowa tronuje niepodzielnie w swej wlasnej alkowie pod sufitem. Misio czasem tam zajrzy, nawet kiedy ona tam jest (a ja wtedy serducho w gardle, bo moga sie pozabijac zanim ja drabine przytaszcze), ale respektuje, ze to jej teren, i nie rusza jej tam, szybko (u misiaczka "szybko" to pojecie wzgledne - uzaleznione od przeszkod, jakie ciezka pupa ma przeforsowac) sie stamtad wycofujac.
Sissi jest maly taktyk. Widze, ze czesto, kiedy Toto sobie podjada z miseczki, a zdarza sie to czesto

, ona przyczaja sie w przedpokoju, tuz za progiem przy drzwiach, i obserwuje go z szyja owinieta...ha ha.
Przysiada w pozycji gotowej do skoku, i czeka...czasem dlugo...az on przejdzie obok... Jak ja zmierze, to daje spokoj, a jak nie, to misiaczka czeka mala niespodzianka

Tylko, ze to nie ona rzuca sie na niego - ona tylko wyskakuje i straszy go, a potem w nogi! Michu za nia!
Dziwne mam koty, oj dziwne...jaki pan, taki kram, jak ktos tutaj powiedzial o swojej menazerii
Jak jedno wychodzi z kuwety, to drugie zaraz tam wlazi: Kontrola jakosci!
Nie po to, by sie zalatwic, tylko zeby qpe tego drugiego jeszcze mocniej zakopac...czyli walcza na i poza arena.
Ale co do zarelka, dzialaja zgodnie i planowo. Ida razem do kuchni, i siadaja murem przed szafka. Cesarska na stole lub blacie, misio pietro nizej. Ani dzwieku. Zadnego marudzenia, tylko wymowna cisza, i swidrujace spojrzenia, jesli akurat znajde sie tam. Zwlaszcza rano, kiedy wstane, zaloga leci w te pedy do kuchni, i tyranizuje mnie psychicznie...
Ja: "Nie myslcie sobie, ze cos dostaniecie. Macie chrupki w misce"
Koty: ..................
Ja: "Wynocha mi z kuchni, bo przyszlam tylko zrobic sobie kawy. Sissi zlaz z lyzeczki"
Koty: ..................
Ja: "Ale jestescie twardzi w dyskusji. No to ok, ale zeby mi to bylo ostatni raz"
