Dymkową łapkę wczoraj rozgrzebywaliśmy - jest lepiej, ale jeszcze nie dobrze, dziurka jest coraz mniejsza, ale upychanie w niej żwirku i wszelkiego śmiecia nie pozwala jej porządnie zarosnąć. Od wczoraj jest znowu zawiązana - zdejmiemy wieczorem.
Chłopaki byli w weekend sami, nasza Dorota (współlokatorka - nie forumowa) była z nimi tylko na noc, ale to anioły i nie zbroili absolutnie nic
Marta twierdzi, że Fus schudł, ale nie wydaje mnie się

, a nie mamy go jak zważyć.
Zrobiłem im też budkę - dużą, oklejoną materiałem, wyściełaną grubym, zdobycznym futrem, ale kocury mają ją gdzieś

Fus chyba dwa razy w niej siedział, jak jeszcze była "świeża" i śmierdziała butaprenem. Teraz z reguły sypia w transporterku, z którego na leżąco do połowy wystaje.
Ogólnie kocury mają się dobrze - ganiają się, śpiewają - ostatnio to Dymuch przoduje w serenadach, czasem sobie siedzi i tak bez powodu zaczyna "mrrrraaauuuu, mrrrauuuu". Fus świergoli tylko jak się go bierze na ręce, albo jak ogłasza, że wybiera się do kuwety.
Wyłapują też większość much i wszelkie robactwo - w piątek siłą musiałem wyrwać Fusowi z paszczy pszczołę, którą sobie złapał na balkonie - na szczęście w porę zareagowałem, chociaż rudzielec miał do mnie pretensje

"chrupki lighty dają i się dziwią, że kot chce podjeść pomiędzy posiłkami"....
Jak dokończę tylną ściankę budki to zrobię zdjęcia i się pochwalę - jak będzie tak dalej najwyżej pójdzie do kogoś bardziej potrzebującego
