Miałam fotografować, biorę się za to, a tu się okazuje, że bateria przecież wczoraj padła wyczerpana do ostatniego zdjęcia. Jaka ja jestem roztrzepana. Ostatnio chcieliśmy zobaczyć pochód 3 króli i też zabrałam aparat a mąż mówi - czy mam kartę pamięci. Oczywiście nie miałam, na szczęście to było jeszcze w domu. A już mi się zdarzyło wystrzelić z domu bez karty. Dobrze, że m. czuwa. Choć to dowód na to, że jestem nieogarnięta. Zawsze ryczy po mnie - CZY TY UMIESZ SIĘ CHOĆ RAZ OGARNĄĆ???!!!
Namęczyłam się też bardzo z rozpaleniem w kominku, gdyż m. zostawił mi pól drzewa zamiast małych kawałków i brykietu, ale się udało i z czystym sercem zabrałam się za pałaszowanie rosołku, wegetariańskiego, który ugotował też mój m. Pyszny i tłuściutki z makaronem muszelkami
Z tego opisu wynika, że gdyby nie mój m. to chyba bym się zgubiła w tym życiu
