Niestety tak to jest, ze jak czlowiek się przestraszy to potem się nakręca i idzie to w złą stronę.
Tlumacz tłumacz opowiadaj, troche pojedź na uczuciach, ze co musial przezywać, jak walczyc o byt itp i że jeszcze biedaczysko nie wie, do lebka nie dotarlo ze już nie trzeba tak robić, ze on nawet jak to wie to się boi że to na chwile, ze znow wroci na ulicę itd.
u mnie niestety w taki sposob Jeep wylądował wyrzucony na działce. Bo pańci milość przeszła, pojawily sie problemy z sikaniem i ze zlości go wywiozla (zamiast od razu zglosić sie do mnie bądx odwieźc kota mi).
Pamiętam jak mnie walnęła łapą w nos (dobrze, ze mam okulary bo bym stracila oko) moja własna Milenka. Tak mi przylozyla, że hej. Wystraszyłam sie okropnie, usiadłam na krześle probując łapać oddech i myślalam -doszłam do wniosku, ze glupio i nie da się zyć z baniem się własnego kota. zaczęlam się zastanawiac co się dla niej wydarzylo takiego że mi przylożyla z taka agresją i z impetem. Oraz czy mi dawała znaki ostrzegawcze zanim mi przylozyła - okazalo się, ze tak, że mnie ostrzegała, zebym ją w spokoju zostawiła.
Pogadaj z nią tez własnie o tym, co się dzieje zanim on ją drapnie. On moze też nie być przyzwyczajony do różnych działań ludzkich - my , ludzie mamy tendencje do personalizowania zwierząt , przypisywania im takiego samego rozumienia sytuacji, jaką mamy my, a on może postrzegac nie "miłą Dużą", ktora przeciez -to oczywiste- ze go kocha tylko np. zagrożenie, jak podchodzi do niego znienacka czy w jakiejś innej sytuacji - i dlatego się broni = drapie, syczy itp. Bo tak mu każe instynkt, bronić się.
Mam nadzieje, ze w miare jasno mysli swe wyraziłam.
Trzymam kciuki!
