O piecyku absolutnie nie zapomniałam

Premię dadzą nam razem z wypłatą, 22-giego, wtedy od razu zrobię przelew. Może uda się wcześniej, bo kończymy z mężulkiem robić stronę na zamówienie i może pan zapłaci od ręki. Ale to nic pewnego, więc wolę na to nie liczyć.
Naszykowałam rzeczy na bazarek, żeby było na prąd. Najdalej jutro rano wyślę do Doroty, która podjęła się wystawić bazarek

Dzisiaj pewnie nie zdążę wysłać, bo muszę jeszcze porobić zdjęcia, a nie wiem, czy uda mi się to zrobić w pracy. Od razu zareklamuję, że przy "tworzeniu" pomagało całe domowe stado

Jeżeli chodzi o kotka z usuniętymi pazurkami, to zgłosiły się już trzy domy, w tym jeden ze Szczecina. Nie ma tylko kontaktu z "właścicielką", ale spróbuję się dzisiaj do niej dodzwonić i poprosić o wydanie kota.
Na dobrą sprawę powinnam tak zoperować choćby Ominię, która przyjechała do nas w dwóch postaciach - wielki miziak z jednej strony a za chwilę agresywny straszny zwierz. Ale była chora i obolała. Robienie jej opatrunków wymagało podawania ogłupiających leków.
"Oswajanie" dzikości trwało chyba ze trzy miesiące. Do tej pory Ominia chodzi w szelkach, żebym mogła coś przy niej szybko zrobić. Ale po leczeniu, z dzikości prawie nic nie zostało. Jedyny problem, jaki mam z nią teraz, to taki, ze nie chce zejść z kolan.
Już nie potrzeba ani ogłupiających leków, ani rękawiczek, żeby się ochronić... Ale nawet w najgorszych momentach nie przyszło mi do głowy, żeby jej wyciąć pazury.