I co?
Jest, jest od wczoraj
Drugi, fantastyczny, ciepły i słoneczny dzień. A wczoraj widziałam motyle! Dwa! Żółte!
Koty zgłupiały. Do ogrodu! Natychmiast, otwierać, otwierać!
Jeżeli Królowa Tut calutki dzień dzisiaj spędziła zwiedzając ogród, to znaczy, że jest wiosna. Bo ona nie durna, zimę przesypiamy na kaloryferze i opuszczamy włości dopiero, gdy lata motyl. Żółty.
Mić pędził już kilka dni temu wcześnie rano prosto na swój leżak, bo słońce. A Mić lubi się opalać. I tak leżał tam durnowaty, chociaż było na przykład minus dwa. Ale słońce, takie już wiosenne.
Ale dzisiaj...., no dzisiaj to już co innego!

O, Cosia się podłączyła i bęc koło Micia

Oni się kochają, bardzo
A jakie toalety na słoneczku!

Wszystko pachnie. Trawy, mech, gałązki drzew. Wszystko trzeba powąchać, o wszystko się otrzeć. I kopać dużo dołków i kłaść się we wszystkich możliwych miejscach, byle na trawie, nawet tej zeszłorocznej.
W komórce jakiś obcy kot zostawił list. Jak śmiał? W naszej komórce? Wąchamy. Wszyscy po kolei, Czitka też. Hmmm...
Więc Mić postanowił się zasadzić na tego amanta. Szukał go i szukał z mordem w oczach i zemstą wypisaną na pysiu.
Już go drugi dzień szuka. I nic. Może jutro.
Nie wracamy wieczorem do domu. Bo nie. I nie śpimy w dzień. Wprawdzie się wywracamy ze zmęczenia, ale nie będziemy spać w dzień w ogóle. Tego nie można przespać, wiosna przyszła!
Koty mi ogłuchły. Cztery koty straciły całkowicie słuch jednego dnia, czyli wczoraj. Mogę wołać do upadłego, nawet ucho nie drgnie. Zero, nic, nikt, jestem powietrzem.
Wyłapuję w końcu za ogony i zamykam te zwłoki w domu. Ze zmęczenia padają spać natychmiast. Bęc i nie ma.
Bez jedzenia, tylko trochę, bo tyle wrażeń, jutro pojemy. Albo w nocy, ale teraz bęc.
Śpią.
Jutro też będzie ciepło i słonecznie. I może wrócą moje kopciuszki niedługo?