Anna61 pisze: Już chciałam zauważyć, że jest potem,

a zdjęć dalej nie ma.

Będą z opóźnieniem
Zabrakło czasu, sił i chęci
Ja nie schodzę z fotela dentystycznego, a że nieszczęścia chodzą parami - Kasia się pochorowała i wczoraj wieczorem byłyśmy u weta.
Dopiero wczoraj - bo trzy dni polowałam na Kasiowe siusiu: jak jest potrzebne do zbadania, to prawie zawsze trzeba polować
Kasia ma silną infekcję pęcherza. Wczoraj dostała zastrzyk, a resztę leków będzie dostawać dopyszcznie, w domu, przez 10 dni.
Na szczęście nie jest to kamica (czego się obawiałam), lecz sprawdzenie tego kosztowało Kasię utratę futerka na brzuszku, bo wet ją wygolił, biedaczkę
W lecznicy Kasia zachowywała się z buddyjskim spokojem, co było dla mnie zdumiewające. Zawsze dotychczas wracałam z Kasią z wizyt u weta skrwawiona i obszarpana
A tym razem - pełna kultura
Tylko podczas golenia i USG biedna Kaśka wcisnęła mi główkę pod łokieć i cicho łkała.