» Śro lis 09, 2011 12:30
Re: Kardamon i przyjaciele cz. 2
Soserowi mija już stres związany z utratą wzroku. Uczę się uważnie z nim spacerować. Coraz lepiej nam wychodzi. Ma dokładnie policzone wszystkie schody, które musimy po drodze pokonać, wie które można obejść, Podłe latarnie i balustrady też coraz rzadziej wyskakują znienacka na jego głowę.
Gorzej, jak musimy się wybrać do weta na kontrolę. Jazda autobusem z dwiema przesiadkami to wielkie wyzwanie. Kundel bardzo się denerwuje, jest zupełnie zdezorientowany. Autobus zatrzymuje się i rusza, drzwi otwierają się i zamykają z sykiem, ludzie przemieszczają się w tę i z powrotem, potrącają, przenoszą swoje zapachy. Czasem kierowca lub któryś z pasażerów uprze się, żeby jechał w kagańcu, co jest (i zawsze było) straszliwą udręką dla niego...
Wsiadanie i wysiadanie to coś, czego nie potrafimy opanować. Nakierowanie Sosera w otwór drzwi to niezły wyczyn, jeszcze trudniejsze jest wypchnięcia kloca na przystanek. Albo ląduje szczęką w krawężniku, albo wciska łeb za otwarte drzwi i zakleszcza się, albo uprze się i postanawia, że drzwi są na innym boku autobusu niż są. Wtedy muszę go wypychać zadem do przodu, a przytył ostatnio.
Ale od dwóch tygodni nie sika w mieszkaniu... ciiiiii
