Jeśli chodzi o fajnych i mniej fajnych szefów to chyba Was pobiję na głowę: pracowałam kiedyś, dawno, dawno, z 15 lat temu w jednej firmie. M.in. prowadziłam kadry, a rotacja tam była koszmarna, bo firma dobrze dawała w kość na okresie próbnym i trzeba było mieć dużo samozaparcia, żeby przetrwać te pierwsze trzy miesiące.
Stosunkowo niedawno zaczęłam się tymi kadrami zajmować, aż tu nagle przyszła kontrola z ZUS. Szef chyba dobrze wiedział, że moja poprzedniczka nakopała równo w papierach, bo poprosił mnie, żebym poszła na L4 i postarała się doprowadzić do porządku co się da wstecz. Kontroli powiedział, że jestem chora i żeby przyszła za tydzień.
Przez ten tydzień taksówkami (nie miałam jeszcze wtedy auta) zabierałam z firmy tony papierów, oczywiście późnym popołudniem, żeby przypadkiem nie wpaść na tę kontrolę, która przecież mogła mnie sprawdzić. Siedziałam nad tym dzień i noc, nazajutrz odwoziłam przerobioną partię i pobierałam następną. Wróciłam po tygodniu, kontrola wypadła ok. Firma zapłaciła raptem 500 zł kary, bo nie udało mi się odkręcić zatrudnienia ojca szefa

A początkowe przewidywana była kara ok. 5 tys.
Nadszedł koniec miesiąca, a szef nie dał mi premii, bo "przecież Pani była na zwolnieniu"...