Jednak to niczego nie winne koty biologa muszą się z tym paskudztwem użerać...

W środę zakończyliśmy leczenie Panacurem, za jakieś 10 dni mam powtórzyć badanie kału i jak coś to powtórka z leczenia tyle że Metronidazolem. Kupy o wiele lepsze - Balbinkowe ok choć Sezamowe jeszcze nieco luźnawe i tak myślę że u niego pewnie nie zostało to dziadostwo wybite do końca

Oczka Balbinkowe nieco lepsze, jednak powieka całkiem się nie cofnęła. Grzyb u niej też już zdecydowanie mniejszy, ale za to Sezamowi wyskoczyły na uszach paskudne zmiany i zaginają mu się końcówki uszu do góry - ostatnio ktoś nawet o tym pisał na którymś wątku, co to może być?
W nadchodzącym tygodniu może wybiorę się też do innego weta.
Moje koty to chyba jacyś meteoropaci bo zawsze jak jest taka pogoda to śpią ile się da. W słoneczne dni brykają, gonią się itd. a teraz to jakieś takie śnięte.
Zauważyłam niedawno, że Sezam odkąd u mnie jest chyba jeszcze ani razu nie użył drapaka

Balbiniasta wzorowo z niego korzysta, a on chyba nie czuje tak częstej potrzeby drapania i jeśli coś drapie to rzadko, a jego ofiarą padają m.in. pufa czy drewniany kosz na dymion do robienia wina. Nie ma na nich jakiś dużych zniszczeń i nie są to super cenne rzeczy ale muszę go jakoś oduczyć bo może wkrótce przerzucić się na mebelki

Mam torebkę, która Balbina upatrzyła sobie jako wdzięczny obiekt do zasikiwania. I to nawet, gdy żwirek jest czysty itd. widocznie zapach pozostał tak że kot czuje i wygodnie się do niej szczy

Już chyba 3 raz jest w praniu, ale największy numer to to, że w tej torebce ostatnio był mój indeks i karta egzaminacyjna...

Indeks bez większych obrażeń, po wywietrzeniu nie wygląda jakby w jakikolwiek sposób ucierpiał, natomiast kartę zdobią plamy koloru żółtego... Ale wstyd
