Dawno nic nie pisałam w tym wątku... Zazwyczaj rozdrabniam się na opowiadanie historyjek w pracy, a zaniedbuje opowieści forumowe

Tzn. czytam, ale mało co pisze
Teraz mam nieduży problem... Od wczoraj wygląda mi na to, że głodzę swoje koty

w ramach przyuczania ich do Animondy

której do tej pory prawie że nie chciały jeść

Skierka coś tam dziabnęła, jest mniej wybredna, ale Banshee tylko wstrząsa łapą nad michą i tyle, chyba że skubnęła coś, jak nie widziałam... Zaczynam już mięknąć, a suche im zabrałam, żeby doszły do smutnego wniosku, że nie mają wyboru

i jakoś nic. No i za każdym razem, jak idę do kuchni, kotuchy gapią się na mnie z nadzieją z lodówki, czekając, co wyjmę...
Heeeeelp! Jak długo mam być okrutna? Nie wiem, ile zdzierżę...
