KOTka z KOTłowni- Lalunia odeszła - minęły trzy lata

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto gru 14, 2010 9:30 Re: KOTka z KOTłowni

Zdecydowanie wet konieczny - przez neta nie da się zdiagnozować kici. No i lepiej, jakby jakiś kociarz pojechał - optymalnie ty.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24279
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto gru 14, 2010 9:55 Re: KOTka z KOTłowni

wilczyca, jerzykowka, alienor - absolutnie macie rację - bez weta się nie obejdzie
:?
Chyba dzień wolny muszę wziąć i pojechać z nią rano do lecznicy, szczególnie że nie lubie byc pogryziona w obie ręce :evil: (zapomniałam sobie zabrac czegoś do dezynfekcji)
holender, co za parszywy dzień
Lalunia użarła mnie przed chwila, bo grzecznie poprosiłam, żeby zabrała swoja kościstą dupkę z mojego stołka, bo chcę coś ciociom na miau napisać, albo nie dość grzecznie prosiłam, albo niepotrzebnie chciałam dziunię przenieść na sasiednie krzesełko z miękkim materacykiem (!!!!)
A chciałam napisać, że p. Bogdan dał mój telefon słuzbowy wtce i ona do mnie zadzwoniła, żeby dopytac o ta ranke na łapce - ile mm, jak wyglada - potem poradziła, żeby to jodyną smarować, a na koniec zapytała czy kicia ma swoja kartę w lecznicy i że lepiej by było z nią przyjechac, szczególnie jak usłyszała o tych biodrach - ze bola, ze dotknąć się tam nie da.
8O
no, normalnie miałam kosultację telefoniczna z inicjatywy weterynarza - ja chyba odmienię moje myślenie o swiecie
cdn.

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 14, 2010 9:57 Re: KOTka z KOTłowni

Koteczka poczuła się bezpiecznie, organizm odpuścił i wychodzą choróbska.
Jak jest możliwość podjechała bym do weta, przede wszystkim co z tą łapką :roll:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 14, 2010 10:17 Re: KOTka z KOTłowni

Muszę tu w pracy zgrać kilka watków - wziąć urlop, albo umówić się ze wyskoczę z kotem, zgarnąć p. Bogdana (kierowcę), bo jestem bezsamochodowa, a wcześniej umówić wizytę - jak to zgram - dam znać
Same rozumiecie, że to partyzantka jest trochę - każdy kto wchodzi i widzi kota, pyta "a dyrektor was nie wyrzuci?"
No nie wiem, pewnie wyrzuci, ale raczej mnie niz kota.
Tzn. kota do KOTłowni, a mnie na bruk :?
Eee, przesadzam, oczywiscie.
Tu racja - kicia odżyła, więc zaczyna odczuwać dolegliwosci, których wcześniej odczuwać nie miała siły.
Oba biodra ja bolą - żadnego nie można dotknąć.
Zastanawiam się, jak ona się da zbadac lekarzowi, skoro mnie kąsa, równocześnie mrucząc i podstawiając się do głaskania.
Jak była na tej pierwszej "zapoznawczej" wizycie, to wet ja określił jako kota dzikiego, bo go obsyczała i podrapała (ugryźć się nie dał).
składałm to na karb wystraszenia i tego niecnego procederu jakim jest wtykanie termometra do pupy, ale moze on ja przy badaniu uraził w te tylnie łapki-biodra
Na rankę wetka zaleciła jodynę (pisałam może? skleroza jest gorsza od wścieklizny)
Generalnie od rana utyskuję, a chciałam napisać kilka wesołych rzeczy - to może w następnym poście - jak się trochę odkopie z roboty

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 14, 2010 10:46 Re: KOTka z KOTłowni

czy jodyną można - nie wiem, wiem na pewno, że woda utleniona nie zaszkodzi :)

Z tymi biodrami - może samchód ją potrącił.... Wetka sobie poradzi, niemartw się :)
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 14, 2010 10:58 Re: KOTka z KOTłowni

no własnie okropnie się martwię (nie cierpię się martwić :evil: )
Ale jak dobrze pójdzie, to wątki się zgrają jutro i pojedziemy do weterynarza
a teraz - burza mózgów - wy myślcie, a ja na cos się może zdecyduję :lol:
Otóż :
1. rano jest wetka (internista i kardiolog) - bardzo dobra lekarka
2. po 12tej (chirurg) też bardzo dobry
3. łatwiej nam jednak wyskoczyc rano i rano jest mniej luda
4. wetkę widziałam i spodobała mi się i to ona zadzwoniła, żeby Lalunię jednak pokazać
5. wet-chirurg to mąż i u niego Lalunia była po raz pierwszy - on powiedział, ze na 100% ma felV - bo ta anemia to skutek białaczki
6. Lala podrapała weta, bo się z nia bezceremonialnie dość odbchodził, ale nie wyczaił, że to mogły byc bioderka - pewnie ja tam przytrzymał, jak wkładał termometr
7. subiektywnie wolę lekarzy - kobiety (ludzkie też) (bo jestem kobietą? bo kicia jest kobietą?) :ryk:

Pomóżcie podjąć decyzję najlepszą dla kici
:)

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 14, 2010 11:03 Re: KOTka z KOTłowni

jedź do niej :ok:
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 14, 2010 11:07 Re: KOTka z KOTłowni

:D
Dzięki wilczyca
kamień z serca :)
Strasznie nie lubię działać wbrew intuicji
ale wbrew rozumowi tez nie
:lol:

jak ona stwierdzi, że może lepiej żeby Lalę chirurg zbadał, to przyjedziemy jeszcze raz, nie?

(mam uczucie że osuwam się w jakies szaleństwo, ale może dlatego, że o tym piszę) :?

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 14, 2010 11:09 Re: KOTka z KOTłowni

może być potrzebna konsultacja chirurga, ale wtedy niech on się skupia na konkretnej robocie ;)

Nie myśl o tym [szaleństwie], nie analizuj, bo jeszcze się załamiesz :P
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 14, 2010 11:16 Re: KOTka z KOTłowni

Zmień lecznicę?...
Mnie się straszliwie nie podoba diagnozowanie "na oko". Zwłaszcza że mój własny kot omal nie padł ofiarą takowego - wet zajrzał mu w oczy, zobaczył blade spojówki i stwierdził "białaczka". Na szczęście nie był z tych, co się domagają natychmiastowej eutanazji.
Gdy poszłam do innego weta, z badań krwi i moczu "wyszedł" stan zapalny nerek. W ten sposób podarowałam Tymonkowi jeszcze 5 lat życia (z 11!).
Dlatego jak słyszę o diagnozie "na bank" niepopartej żadną diagnostyką, to mi się nóż w kieszeni otwiera! :evil:
Fyto-Derm jest moim zdaniem lepszy niż jodyna, bo nie piecze aż tak straszliwie (psiknęłam sobie kiedyś przypadkowo na zadrapanie). :wink: No, ale droższy.

edit: poczytaj, to tylko 4 strony
viewtopic.php?f=22&t=78220

I jeszcze cytat:
Fredziolina pisze:
Patii pisze:Znam bardzo dobre wetki. Tyle ze w Krakowie. Dr Diana Tarambula ma strone. Moze pomoze a jak nie bedzie wiedziala to poleci kogos napewno. Jest tam kilka bardzo dobrych wetek.


"Gabinet znajduje się na ul. Sokołowskiego 23 w Krakowie

Tel. kontaktowy: 012 413-12-14"


chyba dobrze znalazłam?

bo to nazwisko wetki widzę w różnych wątkach krakowskich kotów, z pozytywnymi komentarzami. Skoro i tak musisz brać wolne z pracy, to odległość ma mniejsze znaczenie.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto gru 14, 2010 11:26 Re: KOTka z KOTłowni

Jodynę zaordynowała wetka - nie wiem, może nie miała Fyto-Dermu w lecznicy (nie byłam osobiście), od Amika6 jedzie już do mnie olejek z dziurawca, jak jutro pojadę na przegląd kici, to przy okazji pokażemy ranki
jodyna piecze? rany :( myślałam że woda utleniona piecze
Co do lecznicy - jest bardzo dobra i jak na razie bardzo nam pomogli, ni chcąc na razie nic w zamian (kupowania karmy nie liczę)
Myślę, ze jak wetowi przywożą wyniszczonego, brudnego i niczyjego kota po 21-ej, to on nie ma specjalnie wielu możliwości diagnostycznych
Owszem obejrzał śluzówki, wypatrzył jednak ślady ropy na łapce, zaordynował penicylinę i zastrzyk z witamin i powiedział, zeby dac kici dożyc w cieple i komforcie swoich dni - realistycznie nie usiłował wcisnąć nikomu na siłę kota do domu, ani nie proponował z marszu transfuzji i całej uporczywej terapii
Dopiero jak ja troszkę odchuchaliśmy i odkarmilismy, to widzimy, że może jest jakaś szansa, że kot nie jest ciężko chory, ale równocześnie wychodża różne inne kwiatki - tak jak otwierająca się ranka, albo wyglądające na stłuczone bioderka
Nie skreślałabym lecznicy, tym bardziej ze pomogła wielu zwierzętom i naszych pracowników i uczestników miau (czytałam na wątkach krakowskich)
Ostatnio edytowano Śro gru 15, 2010 14:57 przez pozytywka, łącznie edytowano 1 raz

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 14, 2010 11:29 Re: KOTka z KOTłowni

pozytywko, to Ty jesteś na miejscu i znasz sytuację. :) Po "zmień lecznicę" był znak zapytania.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto gru 14, 2010 11:36 Re: KOTka z KOTłowni

pozytywka pisze:jodyna piecze? rany :(

Żeby nie było nieporozumień :wink: mnie piecze. W zdrową skórę też, jak się rozlazła.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Wto gru 14, 2010 12:06 Re: KOTka z KOTłowni

kiche_wilczyca pisze:jedź do niej :ok:


Też tak myślę.

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 14, 2010 12:07 Re: KOTka z KOTłowni

Greta :)
oj, odległość ma duże znaczenie, bo jadę z kierowca pracowym i oboje się z tej pracy zrywamy (albo tylko on, gdybym miała wolne), a ta lecznica jest dobra i chętna do pomocy
tak, znam watek wetów krakowskich :)
ci "moi" to Szydłowscy - też polecani bardzo na wątku przez Ciebie cytowanym :-)

Lalunia własnie wszamała Hillsa a/d prescription diet - cokolwiek to znaczy - znaczy pyszne i pożywne :)
Najpierw nie chciała, bo to pasztecik taki i nie ma jak ugryżć, ale karmiona widelczykiem ( :roll: ) załapała, że to sie da zjeść (wujek mecenas przyniósł, własnemu kotu od paszczy odebrał)
Siusiu w kuwecie było

ale - usiłuje zjadać żwirek - czy to mozliwe, ze szuka wapnia? Że te biodra, to jakieś odwapnienie stawów?
No, ale wymyślam, a przecież mogłam studiować weterynarię w młodości :roll:

pozytywka

 
Posty: 15647
Od: Wto cze 22, 2010 10:45
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości