Próbowałam mu dac trochę mleka dla kotów, mlaszcze ale odwraca głowę, odpycha łapa, nie chce, boli go ewidentnie. Rano próbował sobie koło pyska łapą grzebać, ma na pewno poharatany język i boli go paszcza... Udało mi się podac mu bokiem dosłownie 1ml, z czego większość i tak na futro poszła, może przełknął ze 4 kropelki.
To nie chodzi o to że mu nie smakuje czy coś, samo operowanie językiem i przełykanie sprawia mu trudność i ewidentnie dyskomfort.
Dobry nius jest taki że jak mu się zachciało siusiu to odszedł w drugi róg wanny i tam zrobił na półsiedząco po czym przeszedł z powrotem na dół transporterka

Czyli w jakimś stopniu kontroluje to co się z nim dzieje.
Bedziemy musieli jego podłoże prać na bieżąco rano, kiedy TŻ z nim jedzie na nawadnianie i dożywianie. Bo strasznie się niepokoi jak pralka chodzi. Gdzie my to wysuszymy: nie mam pojęcia
Zastrzyki ma niestety podskórnie. Wet też mówi że optymalnie byłoby dożylnie ale jest kilka ale
- Stefan NIE JEST bezbronnym kotem nawet w takim stanie. Próbę samego ostrzyżenia miejsca na zastrzyk dożylny potraktował jako zamach i absolutnie nie i nie.
- szarpanie się z nim mogłoby mu bardziej zaszkodzić niż pomógłby dożylny, a i tak gwarancji sukcesu brak; mimo że ufny, to jednak nie jest domowy kiciuś który pozwoli na wszystko, a doświadczenie w walce ma większe niż cała nasza ekipa razem wzięta
- żeby mu dać dożylny albo kroplówkę to poza szarpaniem się z kotem możnaby go było jedynie usypiaczem potraktować, a tego ja bardzo chcę uniknąć bo nikt nie da głowy jak to zniesie organizm
więc idziemy na kompromis i dostaje podskórnie.
Na szczęście nie jest wygłodzony ani zabiedzony (wet mówi, że od razu widać który kot jest na moim wikcie

ja nie wiem o co chodzi

), więc ma zapasy energii do wykorzystania.
Drugi dobry nius: dziś próbował powiedzieć
"miau".
Dzwięku wprawdzie nie udało mu się wydobyć, ale to ZDECYDOWANIE było to
