Dzisiaj od rana była walka z chlopakami. Najpierw podawałam Jaskółowi tabletkę na 4 razy (bo wczoraj rano sprytnie zostawił tabletkę, a całe mokre wyżarł

), a później Marcin robił Samiemu zastrzyk antybiotykowy

Chłopaki mnie znienawidzą
Na szczęście po nieprzyjemnościach nastąpiła pora na mokrą bozitę i chyba troszkę się odkupiłam.
Jaskół wyłazi na powitanie jak wchodzę do pokoju. Prawie wogóle nie przebywa na melinie (czyt. w kontenerku). Chlopaczysko zrobiło się rozmruczane i kochane, tylko nadal kicha
Sami różnie. Dzisiaj znowu siedział na najwyższej półce, ale łaskawie zszedł (nie wiedział, że na zastrzyk

). Łyse placki na nosku ślicznie zarosły, mam nadzieję, że po antybiotyku grzybek nie wróci

Po ostatnim spaku formy jest coraz lepiej. Ślicznie je, już nie jest taki kościsty. Prześlicznie rozdaje buziaki i baranki.
Wczoraj niestety nie miałam czasu zapytać, co z Ryśką

Jak się dowiem co i jak, to dam znać.