Niestety to nie jest takie proste.
Tiramisu został wyłapany na kastracje - tylko i wyłącznie. Nikt nie przypuszczał, ze okaże się kotem tak bardzo miziastym i potrzebującym człowieka. Moje "A" ograniczało się tylko i wyłącznie do akcji sterylkowej. Pomimo, że Tiramisu przebywa w DT u napdon czuję się za niego odpowiedzialnaZ uwagi na charakter kota, który ujawnił się dopiero w klatce po przebudzeniu daliśmy mu szanse na dom i ten dom się zgłosił pod warunkami. Trudno wymagać od napdon aby adoptowała kota chorego na Fiv w momencie gdy w domu zyje zdrowa rezydentka. To takie samo narazanie jej na chorobe, jak reszty stada gdyby z powrotem do niego trafił. Gdyby zaraz po kastracji został wypuszczony nikt by nawet nie wiedział, ze jest pozytywny i wtedy pewnie by juz nie zył - biorac pod uwage ostatni kryzys.
Problem jest jeszcze bardziej skomplikowany, gdyż nasuwa się pytanie: a co z reszta stada? co z innymi kotami wyłapywanymi w innych miejscach do sterylizacji? Są ciachane i wypuszczane. Nikt testów im nie robi, nie wiadomo ile z nich jest chorych, ile umiera z uwagi na osłabienie organizmu zabiegiem sterylizacji/kastracji juz po wypuszczeniu. Co jest w takim razie mniejszym złem? Dopuścić do niekontrolowanego rozmanżania? tak również choroba bedzie się roznosiła dalej...
Zgadzam się, że nie powinien zostać wypuszczony, ale nie mam innej alternatywy na dziś.
Ja rowniez nie moge go adoptowac (z reszta zadnego kota wiecej), pomieszczenie, w ktorym w tej chwili stoja klatki dla sterylkowcow musze zwolnic najpozniej do konca kwietnia.
I co dalej? Szanse na znalezienie mu pozaforumowego DS, ktore przeciez musi byc uswiadomione o jego chorobie sa równe zeru. W schronisku lepiej niz tam, gdzie dotad zyl miec nie bedzie, z reszta tam rowniez nikt nie bedzie sie bawil w odizolowywanie go od zdrowych kotow, takze moze go ktorys czyms zarazic wywołując kolejny kryzys, ugryzc go i zarazic sie od niego, itp.
Sytuacja jest patowa a ja nie potrafię naginać rzeczywistości do aktualnych potrzeb
