Troszeczkę smuteczków, ale i dużo radości - tak to teraz u nas wygląda
Martwię się Romusiem - alergikiem i Czesiem, który od 9 dni miał rozwolnienie. Na szczęście Romeczek dobrzeje - jedzie na dwóch karmach wybranych przez wetkę i jest baaardzo pilnie obserwowany przeze mnie. A Chesterek zrobił dziś normalnego kupala - więc też jestem dobrej myśli.
Wczoraj miałam okazję obserwować..... no coś naprawdę niezwykłego

Romeczek spał mi na kolanach, a Czesio na kanapie. Tak spędziliśly ok. godziny. Nagle Romcio się poderwał... i hop na kanapę. Pewnie znów będzie myćku czółka albo podgryzanie - pomyślałam. Tymczasem Romeczek przeszedł po Cześku, jak po dywaniku

, ułożył się na nim i.... zaczął ugniatać, mrucząc oczywiście opętańczo

Czesio zapatrzył się na mnie z najbardziej baranim wyrazem pysia, jaki kiedykolwiek widziałam. A ja na niego..... z podobnym wyrazem oblicza

I tak sobie trwaliśmy w radosnym zbaranieniu, a Romcio pracowicie ugniatał czesiowy boczek, mruczał, ćwierkał i składał uszki jak rasowy Gremlin (ten dobry, oczywiście

). Żałowałam, że wielkiego brata nie ma w pobliżu
No i muszę powiedzieć, że Czesio się cywilizuje; tzn. coraz częściej ze mną sypia. Romuś od początku jest straszną przylepą, a Czesio zachowywał pewien dystans. No i cieszę się, że to się zmienia. Ostatnio spał na pleckach wzdłuż mojego boku. I nagle uświadomiłam sobie, że mam jego łepek na wys. pasa, a kot kończy się w połowie moich łydek

(to oczywiście liczone jest bez ogona, który mierzy drugie tyle

). Kurczę, wielki jest
I jeszcze jedno - chwała Kasi D.
Zanabyłam u niej dynksy z piórkiem (wiecie - te plastikowe patyczki z piórkami na końcu

) i koty zwariowały

Czesterek skakał jak wariat, kręcił piruety w powietrzu, był w dziesięciu miejscach na raz

Natomiast Romeczek osiągnął mistrzostwo jeśli chodzi o prędkość machania łapkami. W pewnej chwili wyglądało to jak na Matrixie - kłąb wirujących łapek poruszających się z prędkością nadświetlną

Zaznaczam, że było ich tam DWIE

A wszystko to w pozycji "na leniucha", czyli na pleckach.
