Właśnie zjadł kolację. Koszmar

Zwinięty w kłębek pod drzwiami wejściowymi, ożywił sie przyniesiony do miseczki bo na wołanie nie reagował. Niestety już kojarzy sobie jedzenie z zastrzykiem. Każdy mój ruch w kuchni to jego przypłaszczenie sie do podłogi. Po zastrzyku pobiegłe jednak do miseczki Rysi, a po nadjedzeniu (znacznym) jej porcji poszedł do mnie i nasiusiał pod sekreterę. Jakby mnie chciał ukarać. Jak go chcę pogłaskać to cały sztywnieje w oczekiwaniu na coś potwornego
Jest w dotyku jakby jędrniejszy, faktycznie jakby troszkę przytył. Ale stres musi mieć straszny.
Jestem podłamana, jest coraz gorzej jeśli chodzi o jego reakcje. A przecież wiem, że bez zastrzyków umrze

Okropne jest leczenie kota, który tak reaguje.