Toć przecież od początku twierdzę, że oni som z jednego statku, co się przypadkiem rozbił o ziemię

Zjawiskowe, kosmiczne koty...
Cóż u nas, spokojne życie dwojga przyjaciół. Zuzia została dziś w domu - kaszle (wieczorem postawiłam jej bańki), mówiła, że Otis spał z nią pod kołdrą a Sonia spała na drapaku, jak się wyspała to dostała głupawki i budziła Otisa, żeby ganiał z nią. Obserwuję Otisa i on się nareszcie zmienił w tym kierunku, co trzeba. Kiedy przyszedł do nas, miałam wrażenie, że jest starszy niż mówiła wetka, on się nie umiał bawić, to był kot pokroju Bonifacego z dobranocki. Tylko leżeć, spać i jeść. Nie miał tego błysku w oczach, co Sonia, nie lubił figli, nie patrzył prosto w twarz ludzi, chyba nie do końca nam ufał. Wraz z poprawą relacji między nim a Sonią - jego oczy nabierały blasku i zaczynały mieć w sobie to coś, ten zawadiacki błysk. Teraz nasz kot patrzy odważnie prosto w oczy dużych, bawi się w ganianki, walczy o karton, zasadza się za drzwiami, a kiedy ucieka w popłochu, to zamiast zmykać - nagle zawraca i się zasadza do ataku - ot wszystko zamienia na zabawę. I ma takie młode oczy, takie błyszczące, trochę zezowate, ale pełne energii...to zasługa Soni - wiecznego dzieciaka, dla której najlepszą zabawą jest ogon tego spokojnego...zaobserwowałam, że Otis specjalnie nerwowo rusza ogonem jak ją widzi, żeby smarkata miała się czym bawić
No i znów się rozpisałam, lepiej mnie nie prowokujcie
Dodam jeszcze, że kropla drąży skałę. Kotka mojej mamy przestała dostawać W i posmakowała w Acanie

Muszę im podesłać Leonardo na próbę, jak zostanie zaakceptowany - robimy zamówionko w krakvecie
