Chciałam wrzucić kolejne zdjęcie Celinki (wtulonej we mnie), ale miauowy "upload" się zbuntował. Poczekam(y) więc.

Na inne "ładowacze zdjęć" nie chce mi się zmieniać.
Dzisiaj piekłam świąteczne ciasto, a Celinka mi nie asystowała (no i dobrze!). Tylko raz weszła do kuchni i tylko raz wytłumaczyłam jej, że wszystkie szafki w tej chwili są moje, z moim bałaganem, mąką, ciastem mieszanym w trzech garnkach itd.

Kicia zrozumiała! Usadowiła się po przeciwnej stronie kuchni, na jedynym skrawku blatu, na którym mnie nie było. Pozwoliła mi ogarnąć wszystko, wsadzić ciasto do piekarnika, a potem pozmywać. I dopiero potem Celinka spokojnie wlazła do pustego już zlewozmywaka.
A jutro będzie Dzień Karpia.
