» Nie gru 02, 2012 19:26
Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Pieciokot i ludzkie mlode...
A ciekawe... Poki co widze ze reaguje na zwierzeta radoscia - swoje koty to jedno, ale dzis na spacerze podszedl do nas obcy pies i Karol malo z wozka nie wyfrunal do niego. Smial sie, wyciagal rece. No, troche inaczej bylo, kiedy z mijanego domu wypadl na nas z wscieklym ujadaniem czarny kundel wielkosci labradora. Sama bylam przestraszona bo bydle gnalo jakby chcialo nas zezrec, w dodatku postawe mialo zdecydowanie agresywna, ale na szczescie dobieglo z tym ujadaniem i poprzestalo na obwachaniu, po czym znalazla sie wlascicielka i odwolala go. Karol jakos przestraszony nie byl, ale tez pies nadbiegl od tylu wozka, wiec on nie widzial jak dobiega. Swoja droga, gdyby mi sie dziecko rozplakalo, lub gdyby sytuacja sie powtorzyla kiedy wracalismy, zadzwonilabym na policje - 3 psy luzem na podworku i brama na osciez, a dom przy ulicy... Tutaj to niedopuszczalne - pis stanowi zagrozenie w miejscu publicznym. Dlatego tez wlasciciele psow puszczonych luzem na spacerze, natychmiast je odwoluja, jesli zwierzak zbliza sie do obcego przechodnia. Bo ktos moze sobie nie zyczyc byc obwachiwanym, lub po prostu bac sie psow. Troche mi to bruzdzi - my psa nie mamy, a chcialabym zeby Karol poznawal swiat ile sie da. Te psy przewaznie sa przyjazne.
