KaleidoStar pisze:Asiu, ale to jest na to rada dobra. Możesz sie powylegiwać do oporu i zacząć dzień kilka godzin później. Ja rok temu w domu byłam po 22, tak nam kretyńsko ostatni konwój zjechał. Przyjechałam do mamy i najpierw się rozpłakałam, a potem zasnęłam siedząc na kanapie i pijąc herbatę. Mama się śmiała, że nie mogła odebrać mi kubka, z którym do poziomu zjechałam... Tak mocno trzymałam![]()
Tak więc też wigilie świętowałyśmy prawie w nocy, jak już się rozczmuchałam trochę...
Ania po Kube to ja jeszcze bede musiala pojechac ponad 50km..
pierwszy raz sie takie cos zdazylo..