siem zdarza

ale pewnie się wystraszył,
gupek :roll: pamiętaj tylko, że koty się "nie uczą na błędach" niestety.
My zamykamy koty na noc jak jesteśmy na ranczu. Weekend, wstałam w sobotę rano - tylko Georg się pojawił. Łażę, krzyczę, wołam, łzy jak grochy mi lecą, no kota zgubiłam w zamkniętym domu, na TŻ-ta wrzeszczę, niech wstaje, niech szuka, do piwnicy leci, bo może Klemcik ze schodów spadł

i leży tam połamany, a ja przecież ślepa, to nie zauważę... Otwieram drzwi na zewnątrz, podpalając fajkę mało sobie sierści nagłownej nie spaliłam, tak mi się ręce trzęsły... Wylazł Klemens spod auta, przeciągnął się, miauknął i wszedł do kuchni na śniadanie
okazało się, że na strychu wypadł z okienka mały kawałek szyby, taki kwadracik między szprosami i ten diabeł bury po prostu poszedł w nocy na ksiuty

obserwowałam Klemcia całą sobotę i niedzielę, omacywałam go, zaglądałam w pysk i w dupę, czy przypadkiem nie krwawi skądś. Po powrocie od razu do weta, no bo w końcu spadochroniarz, nie? z okna wyleciał. Ewa obejrzała, pomacała, zapytała z jakiej wysokości po czym potwierdziła, że kot wcale nie wypadł z tego okienka, tylko normalnie wyskoczył i już.
Okienka na strychu kazałam pozabijać deskami.