Mam nadzieję, że dziewczyny mają ze sobą kontenerek. Bo to bardzo ważne, bo jak juz go złapią to on prawdopodobnie będzie się wyrywał i nie utrzymają go jeśli wpadnie w amok. Od razu wtedy do kontenerka muszę, szybciorem coby się nie zorientował, że go capły.
Trzy lata temu (przez moją głupotę

) zwiał mi Rudolf, przeleciał przez ruchliwą ulicę i zabunkrował się w krzakach. I co z tego, że 2 razy udawało mi się go capnąć, skoro nie dawałam rady go utrzymać, dopiero jak moja Wera przyniosła kontenerek z domu to capnęłam go, do kontenerka i od razu otwór do piersi przycisnęłam, bo nie było czasu na zamykanie drzwiczek, bo to był ten wiklinowy - okrągły. Strasznie szalał w tym kontenerku, gdybym miała go w rękach w życiu nie dałoby się go utrzymać i do domu donieść. Mam nadzieję, że Joś tak nie zrobi, ale lepiej mieć.
I na koniec jeszcze napiszę, że jak już mi udało się tego szalejącego dziada do domu donieść i wypuścić w pokoju to momentalnie zrobił się z niego domowy, kochany miziaczek, który się zachowywał tak jakby w życiu z domu nie wychodził
Za to ja jeszcze przez parę godzin się trzęsłam i telepałam
