Wczoraj wieczorem znowu doszło do awantury

. Szanejka wyszła, zobaczyła Orzecha i schowała się za fotel. Potem chyba chciała wrócić do klatki i ten ją dopadł. Tzn. nawet nie dopadł w znaczeniu dosłownym. Orzech nie tyle bije, co dokucza i straszy. To taki typowy chuligan, a zarazem zajęcze serce. Uwielbia dokuczać i terroryzować gdy widzi słabszego od siebie, przestraszonego, w przeciwnym razie nie zaczyna. Wystarczy, żeby Szanejka się postawiła, a jestem pewna, że Orzech by zdezerterował. Ale Szanejka to wrażliwa, delikatna kicia, znowu musiałam ją, całą roztrzęsioną, wydobywać zza regału. Na szczęście w miarę szybko wraca do siebie. Teraz, gdy siedzę obok, ma znowu otworzoną klateczkę, przed chwilą zwinęła się w kłębuszek i śpi. O jedzenie się upomina. ale przecież nie spędzi życia w klatce! Zastanawiam się nad kroplami Bacha dla Orzecha, ale to nie takie proste, bo nie zawsze uda się go zachęcić do zjedzenia tego akurat co mu daję. Albo z tej miseczki. W dodatku wciąż na odległość, bo blisko nie podejdzie w dziń nadal. A krople trzeba dawać kilka razy dziennie.
Mogłabym też spróbować RC Calm. Ale znowu - albo dawać tylko Szanejce, albo wszystkim, nie wyodrębnię Orzecha.
trzeba dawać dość długo, karma droga, nie wydolę taką karmą karmić całej piątki dłuższy czas. Bo 4 kg kupiłabym, ale to dla nich na jakieś 2 tygodnie - krótko.
Już się zastanawiam, że może nadopiekuńcza jestem, że trzeba było zostawić ją za tym regałem, w końcu przekonałaby się, że Orzech fizycznie jej krzywdy nie zrobi, że to tylko takie stroszenie piór. Ale żal mi jej, a co jak na dobre się zamknie?
Spróbuję jeszcze dłużej z kroplami.
Bo jak nie dogadają się, to nie będzie wyjścia, będę musiała szukać jej kolejnego domu

.