Weszłam wczoraj na forum, trochę poczytałam i miałam sobie ponarzekać, ale telefon, cośtam-cośtam, odwlekło się i padłam spać. Frajdę chwilami roznosi energia i próbuje wykonywać skoki-loty, które kończą się na ogół takim przywaleniem tyłokocia w podłogę, że parkiet jęczy, a ja zamieram, czekając czy kot sie podniesie. Zaczynam mieć pomysły, że może dla jej bezpieczeństwa lepiej by było, gdyby ciachnąć jedną nóżkę...
Wczoraj zabrałam ją nad Bug, żeby się wyszalała. Ponad godzinę dałam jej buszować po ogrodzie. Śniegu mało, miejscami trawa w ogrodzie, a ostały śnieg zmrożony i śliski. Tylne łapy rozjeżdżały jej się na śliskim, ale tak się wściekała, gdy próbowałam ją ewakuować do domu i wsadzić w kołdrę, że odpuściłam i dałam łazić, ile zechce. Po powrocie do Wwy pojadła i padła nieprzytomna w swoim becie. Wieczorem wyciągnęłam ją tylko do łazienki - oczywiście sama się nie wysikała, więc odpompowałam ręcznie, a Frajda poszła dalej spać. Nad ranem zarejestrowałam, że wylazła z łóżka i po chwili wróciła. Za to gdy wstałam, w kuwecie w łazience była duża bryłka. Pierwsza myśl - Frajdowy sik. Ale - przy kuwecie nie było ani ziarenka żwirku, a Frajda jak gramoli się z kuwety, zawsze coś wysypie. Zgarnęłam Frajdę do łazienki, by namówić ją na sikanie - nic z tego. Sprawdzam pęcherz - poleciało prawie nic... Czyżby sama siknęła do kuwety opróżniając pęcherz? Nie chce mi sie wierzyć... Póki nie zobaczę, to pewnie nie uwierzę, że znowu załapuje, bo brak rozsypanego żwirku jakoś mi nie pasuje.
Ale z drugiej strony, gdy te prawie 3 tygodnie temu pierwszy raz sama poszła i nasikała do kuwety, też było to na drugi dzień po wizycie nad Bugiem i szaleństwach w śniegu. I po mocniejszej elektrostymulacji. Potem były 2 akupunktury z moksą, ostatni zabieg za to to powrót do elektrostymulacji. No nic, pożyjemy, zobaczymy. Na wszelki wypadek wezmę ją po koniec tygodnia znów na wieś. Jakoś łażenie po ogrodzie wydaje mi sie dla niej bezpieczniejsze, niz loty z łóżka na drugi koniec pokoju...

A z innej parafii - zwierzaki to mądre bestyjki. Odkąd w ogrodzie nastała polująca na wszystko Frajda - przestał odwiedzać nas Ziutek (to wiewiór odchowany od ślepego na strzykawce). Gdy zabrałam Frajdę do Warszawy, jakieś 3 tygodnie później znów zaczął przychodzić na taras i popiskiwać o orzechy, teraz zjawia się regularnie. Cwaniak!