Miało być o postępach, a więc...
Drzwi są własciwie stale otwarte, także w nocy. Tylko kiedy wychodzę do pracy to zamykam. Dziewczyny podzieliły terytorium. Gunia siedzi w mniejszym pokoju, Pusia w dużym, Sabcia w dużym, ale często zapuszcza sie do łazienki lub leży w holu. I oczywiście to Sabcia "nawiazuje kontakty" z Gunią. Czasem Sabcia siedzi sobie w holu i patrzy przez otwarte drzwi na Gunię siedzącą w pokoju. Czasem zapuszcza sie do Guninego królestwa i usiłuje sie zblizyć. Kiedys juz powąchały się noskami, ale Gunia zaraz zasyczała i machnęła łapą (ale nic Sabci nie zrobiła). Bywa, że przez chwilę siedzą w odległosci 1 m od siebie i nic się nie dzieje, zwykle kończy się to syczeniem ze strony Guni, a Sabcia się wycofuje. Rzadko, ale zdarza się, ze Gunia robi wypad na obce terytorium - kiedyś, jak wyszłam z łazienki, zobaczyłam ją w dużym pokoju - oczywiscie na mój widok szybko się wycofała. Wczoraj tez wyszła do holu żeby pozwiedzać, ale Sabcia siedziała na szafce i widziałam, że ma ochotę skoczyc z góry na Gunię, tak jak to często robi z Pusią (która tego nie znosi i z wsciekłym sykiem ucieka

). Bałam się, ze reakcja guni może być jeszcze ostrzejsza, więc zawołałam Sabcię, na mój głos Gunia szybko się wycofała do "swojego" pokoju i tak się skończyło.
Wyglada na to, że reszta mieszkania nie wprawia już Guni w panikę, ale najszczęsliwsza jest, jak zamykam drzwi do pokoju i moze czuć sie absolutnie bezpieczna. Kiedy drzwi były zawsze zamknięte, Gunia sypiała na kanapie i na fotelu, teraz siedzi za kanapą lub na parapecie, za zasłoną. Pocieszam sie, że to nie tylko ze strachu, ale także dlatego, że ma wtedy najblizszy kontakt z kaloryferem
Trochę gorzej jest z miziankami na dobranoc - kiedy drzwi były zamknięte, Gunia była juz chętna do długiego miziania, teraz bywa róznie - czasem mizianki sa krótkie, czasem w ogóle ich nie ma, mimo że drzwi zawsze wtedy zamykam. Oczywiście podczas mizianek łapa Guni jest zawsze w pogotowiu, zeby mi przypomnieć, kto tu rządzi
W sumie - postęp jest powolny, ale jest. Może to kwestia czasu, może Kropelek Bacha, które Gunia przyjmuje od kilku tygodni? Najważniejsze, ze Gunia juz się czuje trochę bezpieczniejsza. Szkoda mi Sabci, bo bardzo chciałaby się z Gunią zaprzyjaxnic, a to chyba niemozliwe. No i Pusi, bo ona chyba się boi Guni - siedzi gółwnie w dużym pokoju i w ogóle jakos taka jest osowiała. Bardzo źle znosi to, ze Sabcia na nią napada i chce się bawic, kiedy tylko Pusia się ruszy. Czasem zamykam Pusię sama w duzym pokoju, żeby mogła spokojnie pójść do kuwetki czy miseczek. Postawiłam jej znowu kuwetkę na szafie i chyba Pusia jest z niej zadowolona, bo często z niej korzysta.
Zastanawiam sie, czy wyadoptowanie Sabci do bardzo dobrego domku z młoda kotką nie poprawiłoby sytuacji. Gunia śmielej by wychodziła ze swojego pokoju, Pusia czułaby się swobodniej w swoim. A Sabcia byłaby szczęsliwa mając towarzystwo do zabawy. Dlatego ciągle nie zdejmuję ogłoszeń Sabci. Żal mi jej, bo bardzo się do mnie przywiązała i ja do niej, to mój jedyny kot, którego mogę głaskać i miętosic z poczuciem bezpieczeństwa. Ale Sabcia chciałaby się bawić, a my tu trzy seniorki (ja, Pusia i Gunia), żadnej się specjalnie nie chce, a ja w dodatku nie mam czasu... Oczywiście Sabcia cierpiałaby z powodu rozstania, ale potem - może byłaby szczęśliwsza?