Wszyscy chorzy

podsumuję mój maj na nowo, przekopiuję co napisałam koleżance
U nas po tygodniu od wyjścia ze szpitala z nowonarodzoną Dorotą wylądowaliśmy w szpitalu na majówkę - bo złapała wirusówkę od siostry, katar tak gęsty i kleisty, że nocą zaczęła się dusić. I okazało się, że ja z malutką, karmioną piersią Dorotką też nie mogę zostać, jako przeziębiona - został ojciec, ja w domu wyciskałam mleko. Ponad pół tysiąca pękło na pobyt szpitalny rodzica, laktator, taksówki...
Baśka jest chora cały czas, średnio co tydzień-dwa przyplątuje się coś nowego, przerabiam katar-kaszel-gorączkę-gardło na okrągło od prawie trzech miesięcy. I tylko się modlę, żeby Dorota znowu nie złapała (wypuścili nas tydzień temu ze szpitala). Ja znowu jestem chora
Mojej Mamie siadło kolano - wstępna diagnostyka pokazała tylko, że to coś poważnego, na lepszą diagnostykę terminy ma za kilka miesięcy
Teściową zalali sąsiedzi (w dniu jak nas wypuścili ze szpitala...), w piątek trzynastego jej córka (siostra TŻ) złamała nogę - za tydzień miała mieć finały zawodów ogólnopolskie, jest w szkole sportowej
Nie wspomnę o tym, że w maju "wyjątkowo" nie mam ubezpieczenia prywatnego z pracy (prowadziłam tam całą ciążę, miałam swojego internistę, zaufanego "dla matek karmiących i kobiet w ciąży"), bo pracodawca się nie dogadałam z ubezpieczycielem

i do tego pracodawca postanowił mi wypłatę macierzyńskiego przesunąć ot tak - o 10 dni, przez co na majówkę i szpital zostałam bez pieniędzy
Niech ten maj już się skończy...
Zrezygnowałam z przedszkola Baśki, to nie ma sensu, przez ostatnie dwa miesiące pojawiła się tam dwa razy - na 2 dni

a czesne płacę normalnie...
Ogólnie jest wesoło
