Ineczko, ja już sobie postanowiłam, że od dzis tylko miotła! Jak przystało na czarownicę!

Ekhem, proszę państwa...
Po powrocie od weterynarza sprawa wygląda tak: komplet szczepień wykonany, następny za 3 tygodnie, waga 1,40 kg, kotek zdrowy i dorodny, z tym że nie jest już Alfikiem. Alfik bowiem okazał się dziewczynką
Tak.
Fundacja nas poinformowała, że to chłopiec, DT - również - no więc nie sprawdzalismy, tym bardziej że małe panikuje i histeryzuje jak się jej gdziekolwiek zagląda, nawet wyciera łapki (swoją drogą wyszedł z nas niezły seksizm, z tymi wszystkimi komentarzami - typowy chłopak-histeryk

), a zreszta skoro poprzedni sprawdzający mimo całego doswiadczenia się pomylili, to my pewnie też bysmy nie byli lepsi. Raz TŻ napomknął po podcieraniu dupiny że jemu to na chłopaka nie wygląda i mu się zdaje, że tam jest dodatkowy otwór a nie jajka, ale uznalismy, że pewnie ma jeszcze tak drobne klejnociki, że nie widać spomiędzy futerka, które przy dupci jest dosc bujne

A najlepsze - jak nie chciała sikać do kuwety to ją usiłowałam zgodnie z radą posmyrać po miejscach mocno intymnych żeby siknęła, pardon - siknął, bo to była taktyka dla chłopca - i nie mogłam się niczego domacać, ale zrzuciłam wszystko na histerię kota, który się wił i piszczał - i to na pewno dlatego nie zdołałam wykonać zadania

Ot, siła sugestii

No więc Alfie został od dzis Cirillą, w skrócie Ciri, na czesć postaci z "Wiedźmina"
Trochę mi się ciężko przestawić, bo bardzo przywykłam i do imienia Alfik, i do mówienia o małej "mój chłopczyk", no ale co zrobić, Alfie to skrót od Alfreda, a to jakos nie pasuje do młodej damy

Choć wetka nam powiedziała, że ma np. pacjenta - psa, płci męskiej, imieniem Daisy, bo własciciele już tak przywykli, że postanowili nie zmieniać imienia po wykryciu pomyłki

Pewnie gdybysmy dłużej mieli Alfika, to też bysmy zostali przy tym imieniu, ale to dopiero tydzień (swoją drogą nie do wiary że tylko tyle), więc nastąpiła zmiana.
Z wielkich niusów jeszcze taki, że Stella rano próbowała polizać Al... tfu, Ciri, po pysiu. Za to po powrocie od weterynarza znowu zaczęła syczeć jak w pierwszych dniach, na szczęscie szybko się uspokoiła. Pewnie już miała nadzieję, że zabralismy to małe upierdliwe stworzenie polujące na jej ogon tam, skąd przyszło - a tu takie rozczarowanie

No to miłej soboty wszystkim!
