Ostatnio nie wiem jak się nazywam, w pracy masakra, nie wiem w co ręce włożyć, ale od wczoraj mam duużo wolnego. Teoretycznie, bo towarzycho wie jak mnie zająć. Wczoraj pół dnia piekłam pierniczki u Młodej w przedszkolu, potem byłam z nią na treningu judo, który przed sobotnimi zawodami był dwa razy dłuższy. Dziś czeka mnie wizyta u weta, bo Moki ma znów czerwone, przymknięte oko, po tym jak Bąbli zeskoczył mu na głowę z parapetu. Musiał go drasnąć.
Ze względu na huragan podobno lepiej nie wychodzić dziś z domu a ja do tego mam wolne. Tylko szukam ochotnika, który wytłumaczy mojej córce, żeby nie szła do przedszkola na bal z Mikołajem, a kotu, że to zły dzień na zapaprane oko. Nie ma chętnych? No to lecę zmagać się z wichurą w drodze do przedszkola

Kicia cudna i podwójnie łapie za serce - raz, że podobna do Mokiego, dwa seniorka. Starsze koty jednak mają ten niepowtarzalny urok i nikt mnie nie przekona, że fajniejszy jest mały kociaczek niż dojrzały kot.