mziel52 pisze:Dodam jeszcze, że wszystkie zabiegi na trudnych kotach wykonuję w małym zamkniętym pomieszczeniu wc, skąd nie ma ucieczki. Wtedy zdecydowany chwyt za kark i przyciśnięcie do podłoża umożliwia aplikację na kark, czyszczenie uszu, zastrzyk, smarowanie Frontlinem. Tylko podawanie pastylek nie jest wtedy możliwe, bo zaciśniętej szczęki nie da się siłą sforsować.
Ja nie mam niestety WC, tylko łazienkę razem z WC. Jest się gdzie schować.
Poza tym nie udałoby mi się zagonić Babuni do łazienki, bo ona nie opuszcza pokoju, w którym przebywa. Ogrynia owszem, wędruje po mieszkaniu - ale tylko w nocy. Sprawę dodatkowo komplikuje moja mama, której kotki właściwie wcale nie znają. Mama nigdy się do nich nie zbliżyła, nigdy nie odezwała i one się jej boją jeszcze bardziej niż mnie. A do pokoju, w którym mieszkają dziewczyny chodzi.
Cały czas trenuję ich cierpliwość, często do nich podchodzę, gadam, wyciągam rękę. Czasem tylko mi się przyglądają, częściej jednak wolą uciec. Zresztą cały czas gdy jestem w miarę blisko, są " w pogotowiu".
Tosi dzisiaj jeszcze mi się nie udało zaaplikować Strongholda.
Ale wiem, że jej prędzej czy później podam. Musi tylko sama przyjść do mnie na mizianie.
Wtedy ją oszukam i wyleję.
Z tamtymi cały czas główkuję. Wasze rady są cenne, ale dla mnie jeszcze niemożliwe do wdrożenia. Jak na przykład mam chwycić kota za kark jak on ucieka ode mnie i się chowa na pół dnia gdy jestem w odległości metra od niego? Nie można zapomnieć, że to są koty dzikie, zabrane z ulicy. Dorosłe, Babunia ma kilkanaście lat. Ogrynia trochę mniej. Wystarczy dzwonek do drzwi i na przykład Rysia i Tosi przez kilka godzin nie ma. Chowają się.
Jestem laikiem NIGDY przedtem nie leczyłam kotów i nie podawałam leków. Moje obecne koty - Tosia i Ogrynia wzięły tabletki odrobaczające w kawałkach mięsa, Babunia i Rysio wyłuskały z najlepszego mięsa, mielonego, gotowanego, pokrojonego na kawałki. Zapłaciłam majątek za Milbemax, który wypluły. Zawiesiny nie wypiły, o podaniu strzykawką nie było mowy. Rysiowi próbowałyśmy podać tabletkę razem z moją siostrą, jedyną osobą którą w miarę zna, bo siostra przyjeżdża raz w miesiącu do Warszawy. Zdarzyło się już, że wskoczył jej na kolana. Siostra ma cztery koty, miała więcej i umie podawać leki. Nie udało się. Długo nie można go było złapać, a gdy już go złapałyśmy wywinął się jak piskorz.
To nie to co kot oswojony, do którego mogę podejść. Babunia i Ogrynia jak wspomniałam - są to koty najdziksze z dzikich i mocno dorosłe. Tosia też jest nieufna, też ucieka przede mną, ale zdarza się, że czasem przychodzi gdy siedzę na kanapie, wtedy ustawia się do mnie tyłem i mogę ją głaskać. Wtedy jej podam Strongholda. Jeśli nie dzisiaj to jutro. Z tymi starymi kotkami - jest to totalnie niemożliwe. Wierzcie mi. Wystarczy jakiś hałas a one już gdzieś znikają w panice. I potem godzinami ich nie widzę, bo siedzą gdzieś po kątach.
Dlatego cały czas tak kombinuję i zbieram rady, bo może którąś będę mogła w końcu zastosować.
Humorystycznie podchodząc do sprawy to czasem marzy mi się jakiś gaz bojowy, którym uśpiłabym koty na 10 minut i zrobiła co należy. Ale to są tylko marzenia......... Ja oczywiście byłabym w masce gazowej
