Wrocilismy do domu. Tym razem bylo mi wyjatkowo ciezko zegnac sie z Poznaniem

Ale juz mnie pochlonal wir zajec, wiec jakos przezylam.
Chanelle jak zwykle zachowala sie jak prawdziwa globtroterka. POdczas naszego pobytu w gorach zostala z moimi rodzicami. Nawet z nimi spala; zapewne doszla do wniosku, ze igdy nic nie wiadomo, lepiej sobie zarezerwowac miejscowke jakby co.

Jak wrocilismy nie odstepowala nas na krok. Zrezygnowala nawet z popoludniowej sjesty

A kiedy wychodzilismy gdzies cala czworka, kladla sie do naszej walizki

Za to po powrocie do domu Minibusy nie przestaja sie jej psocic. Musze je separowac na noc, bo sa lapoczyny

Mimil podobno dziabnal sasiadke, ktora chciala go poglaskac

Delikatnie, ale zawsze, dran jeden. Dzis caly dzien buszowal po ogrodzie, nareszcie na wolnosci. Przez dwa tygodnie urzedowal pod tarasem, gdzie urzadzilismy swoisty koci wybieg z osiatkowanymi drzwiami, wanienka piasku i duza donica z wysianym zbozem. Ale mimo wszystko brakowalo im naszej obecnosci, dwa tygodnie to jest maksimum
