Aster w nocy, a raczej nad ranem, wysiusiał może łyżkę, a potem jeszcze dwa razy po łyżeczce

Na szczęście już nie płacze i nie przesiaduje bez celu w kuwecie, więc rano nospy nie dawałam, tylko jego leki.
Zamknęłam go samego w jednym pokoju, z dwiema kuwetami, żeby zobaczyć po powrocie, czy coś będzie. Pęcherza nie jestem w stanie mu wyczuć. Ma oczywiście poidło, miskę z urinary i ukochany kocyk na słoneczku na oknie. Oby bylo dobrze!