No więc tak:
Po powrocie do domu Alien leżał jak zabity w transporterku, nawet nie usiłując ruszyć łapą (ale był już wybudzony). Wyjęliśmy biedaka, bo leżał usikany, w dodatku niemal natychmiast zwymiotował, nie podnosząc głowy.
Trzeba było śmierdziuszka przetrzeć szmatką i ułożyć w ciepłym, suchym miejscu.
W międzyczasie trwała walka z namolnym kicionem, który uparcie wpychał się do transportera, zważywszy na stan Aliena, było to typowe "wchodzenie po trupach do celu"

. W opustoszałej budce Kituś zajął miejsce na długi czas, mając w oczach wypisną żądzę posiadania: MOJE! MOJE!! MOJE!!!

Zapach Aliena ewidentnie raził arystokratyczne powonienie - rudy marszczył nosek i odwracał pyszczek z obrzydzeniem.
Ali leżał jak truposz, a jedynym znakiem, że żyje były powtarzające się co pół godziny odruchy wymiotne

(przeraziło to nas strasznie, bo Kitek rzygnął raz "zdrowo" na dywan i na tym się sensacje zakończyły). Ali próbował chwilkę pochodzić, ale uznawszy widać, że nie ma to większego sensu i łapki dziwnie nie noszą, dał za wygraną i padł z powrotem na swoje posłanie. Jakaż różnica w porównaniu z zachowaniem Kitka, któty uparcie walczył ze swoim ciałem
Tych różnic było zresztą więcej. Oczy Kitka przez kilka godzin zasnuwała trzecia powieka, kicion wyglądał przy tym jak upiór

Ali miał oczka czyste i jasne, za to pełne wyrzutu

"Co mi zrobiliście, wstrętni ludzie". Kitek szukał towarzystwa, chciał być przy/na człowieku, całą noc przespał wtulony we mnie, Alien wyniósł się na kaloryfer w kuchni i nie reagował na nasze przemowy i głaskanie. Nie chciał pić, na siłę zwilżałam mu pyszczek. Półprzytomny po kastracji Kitek chłeptał wodę krztusząc się i parskając.
Co okazało się dziwne? Metoda wskrzeszania Aliena. Byłam już niemal pewna, że z tego będą wielkie komplikacje i kota trzeba wieźć do weta, kiedy Kitek, późnym wieczorem, zaaportował myziaka. Pobawiłam się z samotnym rudzielcem. ALi podniósł głowę z zainteresowaniem i wodził nią w lewo i prawo. Teren zabawy przeniósł się do dużego pokoju. Kitek szalał. Nagle w polu widzenia pojawił się truchtający całkiem przytomnie Alien, wdrapał się na łóżko i padł

Koci oszukaniec

Siły nie miał za wiele, ale leżąc na boczku bawił się parę minut myziaczkiem, a potem zasnął.
Dziś biega rześko, odkrywszy, że brak jajec nie przeszkadza zabawie

. Ma apetyt za cztery koty i tylko... przytulać się nie chce, złego pana ignoruje, ku wielkiej i nieskrywanej rozpaczy tego ostatniego.
Ufff, największe okropieństwo mamy już za sobą
