anulka111 pisze:Atko opowiedz cos jak wyglada Twoj dzien powszedni hodowcy -jak to od rana wyglada

taka opieka nad kocica i maluszkami?
Eee...
powszedni, powiadasz?
O godzinie za pięć nieludzka zrywa mnie budzik i mam 35 minut na to, żeby wstać, umyć się, ubrać, nakarmić koty i wyjść do pracy
Po pracy wracam i wtedy można to nazwać dniem

Generalnie w bliżej nieokreślonej kolejności robię rzeczy następujące:
- sprzątam kuwety, w razie potrzeby z wymianą wkładu i szorowaniem
- myję miski wszelkie z wodą i zmieniam wodę
- daję jeść Radży (on je 3 razy dziennie)
- potykam Tuńczykowi frykasy pod nos
- leżę na kanapie i gapię się na kociaki; czasem nakręcę filmik albo pstryknę fotę
- w razie potrzeby sprzątam im w legowisku, wymieniam podkład
- a od czasu do czasu robię coś niezwiązanego z kotami
Wieczorem wszyscy dostają jeść i odbywa się ważenie kociąt. Ważenie kociąt wygląda tak:
Bierzemy wagę i stawiamy na dnie kotnika. Na wadze stawiamy miskę (na początku obywałam się bez, ale teraz te bąble są za ruchliwe

). Tarujemy wagę. Sadzamy obok TZ-ta z notesikiem i długopisem w ręku.
Bierzemy pierwszego bąbla. W tym momencie całe towarzystwo włącza syrenę piskającą, a mamuśka, jeśli akurat gdzieś sobie poszła, wraca w te pędy do kotnika.
A potem to jest tak:
Szybki rzut maluszka na wagę i monolog:
No nie wierć sie głupi, bo nie widać, ile ważysz. Schowaj łeb do miski. Tuńczyk, zabierz łeb. No poczekaj, zaraz Ci go oddam. Mały nie ruszaj się! Dobra, waży XYZ. No masz Tuńczyk, masz już swoje dziecko, zaraz Ci zabiorę jakieś inne
Mała, nie wierć się! Schowaj ogon. No schowaj! Nie wyłaź z miski!!! Tuńczyk, zabierz łeb! Idź się zajmij tamtymi! No masz już, masz tę małą! (...) I tak dalej
Jak już zważę wszystkie i Tuńczyk je wszystkie pod siebie spowrotem zagarnie i przeliczy, to zaczyna pyskować, patrząc z wyrzutem na mnie, a jak nie zdążę dostatecznie szybko zabrać wagi, to i na wagę

O.
Dzień
świąteczny hodowcy wygląda podobnie, tylko (zazwyczaj) się wysypiam.
Jak musiałam karmić Malutkiego, to byłam permanentnie niedospana, chodziłam na rzęsach, próbowałam jeść jogurt widelcem i robiłam takie literówki, że ratunku. I naprawdę nie potrafię odtworzyć swojego rozkładu dnia z tamtego okresu... Pracowałam z domu i w zasadzie czas się dzielił na pracę i opiekę nad kotami...