Aniu, tak, to boli i nie sposób się z tym pogodzić. Wiesz, ja mam wrażenie, że te wszystkie okropności, często celowe okrucieństwa, o których słyszałam, albo wiem, że istnieją, że to wszystko we mnie tkwi i czasami spływa taką falą świadomości, wywołującą protest i bunt, że nic nie mogę na to poradzić...
Bywa, że np. jadę tramwajem i nagle myślę, ile istot w tym momencie cierpi, traci życie, jest okrutnie zabijane, torturowane... I ta myśl, że okrucieństwo, ból, śmierć jest wpisana w nasz świat, w którym "moralnie w porządku" są tylko rośliny zielone... Może kiedyś jedynym wyjściem byłaby chlorofilizacja wszystkiego, co żyje - na wzór hipotetycznych gości z kosmosu, którzy nie bez powodu nazywani są "zielonymi ludzikami"... (naczytałam się Lema w młodości

).
Dlatego nie znoszę filmów wojennych, nie lubię nawet (teraz, kiedyś lubiłam) tzw. przygodowych, w których bohater masowo uśmierca "wrogów", a ja sobie myślę, że dla tego wartownika nieprzyjacielskiego obozu, który właśnie dostał nożem w serce od naszego "bohatera", film właśnie się skończył
Sabcia spała długo w moim łóżku, za głową, ale teraz poszła do drapaczka. Zjadła troszkę sosu z saszetki na kolację, a przez cały dzień kilka razy dałam jej ten sosik-pastę miamorka. Nie wiem, czy nie za dużo, ale to chce jeść i wylizuje wszystko. Wydaje mi się, że zjadła trochę suchego RC Sensible z miseczki, którą postawiłam przy drapaczku, ale nie mam pewności, czy to ona, chociaż myślę, że tak.
Bardzo jesteśmy z Sabcią ciekawe, czy Zuzia zacznie pić z miseczki na parapecie.
Dobranoc wszystkim, idę zabawiać koty
