Oj tak Marta, TŻ dostał przed moim wyjazdem długą listę obsługi kotów ale widzę, że z tego wszystkiego wypełniał jedynie obowiązek karmienia, zmiany wody i sprzątanie kuwety. Niby dobre i to ale koty kompletnie nie wybawione, sporo się z nimi nabiegałam i narzucałam papierowych kulek po powrocie

I nie czesał ich, więc Stella mi się lekko zakłaczyła, na szczęscie małe rzyganko pomogło

Stella zachowuje się jak kompletny dzikus, marudzi, miauczy, domaga się głaskania a za chwilę ucieka w popłochu, powoli czuję, że zaczyna mi szwankować cierpliwosć, zwłaszcza jak pomiaukuje tym swoim głosikiem, który mi swidruje mózg na wylot. Najgorsze, że nie wie sama o co jej chodzi. Wskakuje mi na biurko, za chwilę zeskakuje w panice i gdzies biegnie... Mam nadzieję, że się choć trochę uspokoi zanim ją w nerwach eksmituję
Ciri za to jak to Ciri, byle się najesć i wybawić, to jest grzeczna i fajna
