W pracy szykują nam się nowe zmiany. Znów będziemy potrzebowały ludzi do pracy bo trzy osoby odchodzą. Jedna przechodzi na inny sklep bo awansuje na drugiego zastępcę kierownika czyli tzw. lidera a dwie pozostałe to jest dopiero historia.
Jakiś czas temu z półtora może dwa miesiące temu zatrudnili się u nas chłopak z dziewczyną. Po jakimś czasie okazało się że są parą i mieszkają nawet razem.To młodzi ludzie 20 - 21 lat. Podczas rozmowy z nimi ( osobno ) dowiedziałam się że jakiś czas temu poznali się przez internet. Najpierw pisali ze sobą później spotkali się w realu. Ona z Łodzi on z Torunia.Najpierw spotykali się w weekendy co tydzień - raz on przyjeżdżał do Łodzi raz ona jechała do Torunia ale stwierdzili że tak jest źle więc ona przyjechała do Torunia i wspólnie wynajęli mieszkanie. Oboje nie pracowali a za mieszkanie płacić trzeba było więc doszli do wniosku że przyjadą do Łodzi bo ona ma tu własne mieszkanie i o pracę w Łodzi łatwiej . I tak znaleźli pracę w Stokrotce.
No i tu zaczynają się że tak powiem schody. Pracują razem na jednej zmianie. Gdy ona ma coś donieść zawsze woła jego bo jest tak słabiutka że nie może dźwignąć nawet worka ziemniaków a karton z bananami to by ją złamał. On rzuca swoją robotę i leci pomóc jej. Nazywamy ich małżeństwem. Razem pracują, razem mieszkają, razem spędzają wolny czas i razem nie kwapią się do roboty bo nie patrzą na to co robią.
Wczoraj kierowniczka musiała nanieść jakieś zmiany w grafiku i dostałyśmy nowy i okazało się że kilka dni ( z 2 chyba ) nasze małżeństwo nie pracuje razem i dlatego postanowili odejść z pracy. Pracują do końca przyszłego tygodnia. I w ten właśnie sposób mamy dwa kolejne wolne etaty.