Widzę, że nic się nie zmieniło
Witam ponownie wszystkich, z zołzami włącznie
Poza tym, że ku ubolewaniu niektórych żyję, to mam nadal dwa koty - a właściwie jednego kota i jednego potfoora. A kto jest potfoorem?
Lusieńka moja najmilsza

Bunguś-anioł przywitał mnie czule, a bura maupa najpierw udawała że mnie nie zna, a potem.... W nocy zlikwidowała dwie kotkowe podstawki pod szklanki i torebkę z herbatą, wyjętą z mojego kubka, a nastepnie starannie rozprowadziłą resztki po dywanie. Obudziłą mnie tradycyjnie, zrzucając komórkę. Potem rozpakowała moja walizkę i pomagałą przy wieszaniu prania, ściągając wszystko, czego mogła pazurkiem dosięgnąć. No i najgorsze - ta podła zdrajczyni, która traktuje mnie niemal od zawsze jako taśmociąg z żarciem, łazi za moim synekm, włazi mu na kolana i w ogóle kocha go nad życie. A synalek wytresował footra rewelacyjnie. Jedzą wszystko, bo póki w misce jest choć okruszek, nie dostają nic nowego. W kuwecie wystarcza im łyżeczka żwirku. A Bunguś przez dwa tygodnie nosa poza dom nie wychylił - i zyje
Musze chyba znowu gdzieś wyjechać
A oto grzeczne kotki, które regularnie zjadały moją urlopową kolację:
I choć wyglądają jak Lusia i Bungo, to są normalnymi, tureckimi kotami z wbudowanymi w brzuchu zegarkami. Pojawiały sie regularnie w porze kolacji, zżerały ją i znikały. Czesem towarzyszył im jeszcze chudy, dziki rudzielec, nieco starszy buras i kotna mamuśka. Po dokładki latałam więc nieraz trzy razy, zwłaszcza, że bydlaki barana nie tykały i musiałam polować na rybkę i kurczaka. A nie było to łatwe
Więc nie wiem jakim cudem przytyłam 3 kilo
